2016-12-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Zawsze się zastanawiałam, gdzie palmy zimują. Nie w ogólności palmy – drzewa, tylko te nieszczęścia przywiezione do miasta nad trzema rzekami. Teraz już wiem, przynajmniej w części.
A było tak. Zawiało mnie na Zawarcie. Tam miałam sprawę do załatwienia. Szłam sobie w tym lekkim mrozie, a 1 stopień. Było cudnie. I doszłam tam, gdzie chciałam. Weszłam do budynku i tu zachwyt. Palmy stoją. Te palmy, co to z miasta tego miały zrobić Saint Tropez. Oczywiście nie zrobiły, bo ludek tutejszy do palm nie nawykły, wobec palm stosował chwyty sobie znane. A to wlał alkohol w donice, a to uciął sobie listek, a to nasikał na palmę, bo dlaczego nie, albo ją ostatecznie podpalił, bo ciekawym jest, jak palma płonie.
W każdym razie palmy, te nieliczne, które przeżyły eksperymenty lokalnych, mają się w miarę dobrze. W miarę, bo jakieś kolejne nieszczęście je trawi. Obecni opiekunowie dwoją się i troją, aby egzotycznym drzewkom dobrze było. Myślą o tym, żeby jakieś opryski, zabiegi stosować, bo przecież szkoda bardzo tych drzewek. Szkoda bardzo.
A skoro przy drzewach jestem, to zwyczajnie nie przyjmuję informacji, że podczas remontu Kostrzyńskiej ktoś wydziabie mi drzewa z tej ulicy. Mam na myśli piękną lipową aleję. Wszystkie lipy idą pod topór. Wszystkie. Ponad setka ich będzie. Rozumiem, kontrakt na wykonanie drogi. Nie rozumiem i nigdy nie rozumiem, jak można było tak bezmyślnie zapisać wycięcie drzew. Przecież wiadomym jest, że drzewa to nasze płuca. To tlen. To oddech. To w końcu świetna sprawa podczas spaceru. Znów usuwa władza drzewa. Błąd. Wielki błąd. Ja zwyczajnie nie lubię, kiedy drzewa giną.
I z innego kątka. Doczekałam się odpalenia świątecznych dekoracji za 300 tysięcy złotych polskich. Jak dla mnie, chyba pomyłka. Tylko malusi kawałeczek miasta. Tylko mała część przy katedrze i trochę na Moście Staromiejskim. A gdzie inne kawałki miasta, gdzie girlandy, gdzie światełka? Nie ma. Byłam ostatnio w Berlinie, ale byłam i we Lwowie. Tam myśli się o całości. O tym nie myśli się w tym mieście. Miasteczko nad trzema rzekami pozostaje miasteczkiem. Szkoda.
Ps. Dostałam prezent. Nie umiem ich przyjmować, bo prezentów nie dostaję. Albo bardzo rzadko i zwykle się mocno mityguję. Prezenty to zaskoczenie, niespodzianka. A tego nie lubimy, tych niespodzianek. A tu taki zaskok. Dostałam płytkę z wariacjami. Kompozytor, Głuchy Geniusz, wykonawca Piotr Anderszewski. Marzenie moje się spełniło. Bo nie ma lepszego wykonania. Marku, dzięki bardzo.
Mamy to szczęście, my melomani, że do naszej Filharmonii zaglądają najlepsi. Kolejny raz się składa, że w Konkursie Chopinowskim wystąpi aż dwóch muzyków, którzy byli i będą u nas.