2017-01-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Na maszynach budowlanych to ja się nie znam. Ale od zawsze podobają mnie się takie małe koparki na gąsienicach. No i takie urządzonko pojawiło się właśnie w okolicach ul. Walczaka.
Generalnie na placu budowy przy ul. Walczaka jest cicho i spokojnie. Za ostatnie dni tam nikogo nie było. Aż tu nagle, no nie, nie masz babo placek, ale są. Ludzie i urządzenia są. W każdym razie wczoraj tak było.
Szłam ci ja sobie rano do pracy. Cisza i spokój była. Nikogutko. Ale co się dziwić, dobrze przed 8.00 było. Ale potem w sprawach służbowych musiałam pójść tamtędy jeszcze raz. I tu zaskok. O proszę, coś tam niemrawo się działo. Jacyś ludzie w kamizelkach odblaskowych się snuli. Ale mnie urzekło takie jedno urządzonko. Taka mała koparusia na gąsienicach. Sunęła sobie statecznie, wolniutko. Tak dostojnie. Przez te muldy i koleiny. No i widok był przedni, na tyle, że sobie przystanęłam, żeby się pogapić. Nic na to nie poradzę, że mam słabość do takich urządzeń. I jak tak sobie tam stała i się gapiłam, to się zastanawiałam, co taka koparusia tu będzie robić. Tym bardziej, że jakiś kawałeczek dalej jakaś niewidzialna ręka ustawiła wielkie elementy chyba z betonu. I jak dla mnie wyszła nam uliczna galeria sztuki, bo te gabaryty zwyczajnie za sztukę nowoczesną mogą uchodzić. Może więc zamiast szumnie zapowiadanego ronda hybrydowego i innych cudów rozwiązań technicznych inżynierskich ma być właśnie stały poligon czołgowy wraz z galerią pod chmurką? Kto wie. Ale wszystko jest prawdopodobne. Bo jakoś w równą drogę ta ja jakoś nie wierzę.
A jakbym była milionerką, to bym sobie taką koparusię kupiła, tylko po to, żeby mieć.
No i z drugiego kątka. Ferie szkolne się zaczęły. Dotarło to do mnie, kiedy poszłam do Askany wykłócić się o swoją rację w pewnym sklepie. Wszędzie w galerii snuły się tabuny dzieci i młodzieży. No jednym słowem, zrobiło nam się wielkomiejsko. Bo w jednym takim raporcie przeczytałam, że właśnie wielkomiejskie dzieciaki właśnie tak ferie i wakacje spędzają. Snując się po galeriach. No i mnie się zwyczajnie żal ich zrobiło. Bo co to za ferie, co to za czas wolny, kiedy się go w galeriach spędza? Drzewiej to jak szkoła nic nie organizowała, wówczas ekipa sama się skrzykiwała i coś sobie tam organizowała. Fakt, nie ma śniegu, więc za bardzo nie można zrobić zawodów zimowych ani coś w podobie. Ale jednak nie było łażenia po galeriach. Fakt i galerii wówczas nie było. Ale podtrzymam swoje stwierdzenie, że jednak żal mi tych młodych.
A skoro przy feriach jestem, to nie wiem, czy to zbieg okoliczności, ale znów widziałam ludzi – młodych dodam, na Schodach Donikąd, ponoć od zamkniętych od niepamiętnych czasów, bo zwyczajnie zawaleniem grożą. Tak sobie tam siedzieli, głośno gadali, może mieli ze sobą termos z herbatą, albo może i co innego. W każdym razie świetnie się bawili i za nice sobie mieli tabliczki z ostrzeżeniem, że to zawalisko i lada chwila może runąć. I jak sobie tak na tych ludzi patrzyłam, to pomyślałam sobie, że oto w centrum miasta mamy kolejne potwierdzenie prostej polskiej prawdy, że wszelakie budowle na chwilkę tylko postawione trwalsze są niż wszystko inne. No cóż. A tak przy okazji, ciekawe, kiedy to się naprawdę zawali i czy rzeczywiście się zawali?
No i z następnego kątka, tym razem kulturalnego. Widziałam tłumy w kinie Helios. Ludzie szli i szli, i szli na historię Michaliny Wisłockiej. Raz przez historię niebanalnej kobiety, dwa ze względu na Lubniewice. Nawet przemili znajomi, których dawno nie widziałam, wybrali się razem, bo – jak mówili, to musi być coś fascynującego. No i proszę, jednak jak się sięga po takie biografie, takie postaci, doda się odrobinkę lokalnych dla nas smaczków, to i ludzie przyjdą. Jedni dla Wisłockiej, inni dla Lubniewic…
Ps. Przeczytajcie koniecznie tekst dr Krystyny Kamińskiej w jej zakładce „Czytaj ze mną” na naszym portalu o nowej książce, tomiku poetyckim Krystyny Konckiej, a potem sięgnijcie po tomik. Bo ja tak na pewno zrobię. Ten jeden sonet, który zamieściła, jest zachętą największej wody… Przeczytajcie.
Mamy to szczęście, my melomani, że do naszej Filharmonii zaglądają najlepsi. Kolejny raz się składa, że w Konkursie Chopinowskim wystąpi aż dwóch muzyków, którzy byli i będą u nas.