Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Dionizego, Nadziei, Zofii , 15 maja 2025

Wiosna w końcu przyszła, ta astronomiczna i kalendarzowa

2017-03-21, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Dziś pierwszy dzień wiosny, tej kalendarzowej, dzień wagarowicza i inne niespodzianki. Bo ta astronomiczna zajrzała już wcześniej, czyli wczoraj.

Wiosna, nowe się budzi, stare przeciąga kości, bo słońce coraz wyżej i jakoś się tak dobrze nam na duchu robi. To w teorii. W praktyce wygląda to tak, że tego pierwszego dnia wiosny to tylko żakowska brać, bez względu na to czy w szkołach smarkatych się uczy, czy w poważnych uczelniach, organizuje kocią muzykę w mieście, lata przebrana za cokolwiek po ulicach i szyku zadaje. A my starzy i zgrzybiali tylko się uśmiechamy, bo wspominamy swoje cielęce lata, kiedy też w mocno siermiężnych czasach także lataliśmy na wagary i usiłowaliśmy szokować swoim wyglądem przechodniów. I dziwna rzecz, minęły lata, a obyczaj w narodzie zostaje.

Jak pierwszy dzień wiosny, to dziwny strój, to wagary, to takie nicnierobienie, które się po latach pamięta. Ja pamiętam akurat mój strajk szkolny, kiedyśmy nie poszli na wagary, ale przyszliśmy solidarnie do szkoły, tyle tylko, że ubrani w zielone. No ja miałam kłopot, bo zielonego odzienia niet, zawsze czarne, ale jakoś się udało. Pamiętam też, że ten strajk a rebours wprawił w niejakie zakłopotanie naszych szacownych profesorów w ogólniaku, bo byli przyzwyczajeni, że uczniowie im uciekają, a tu masz babo placek. Nie dość, że towarzystwo przyszło, to jeszcze karnie w ławkach zasiadało, tyle, że zielone było. Ale domagało się lekcji, jakie z planu wynikały. No i lekcje były. Może nie całkiem serio, ale były. Fajna chwila. W każdym razie, w następnych sztubackich latach takiego afrontu naszym profesorom nie zrobiliśmy. Chodziliśmy karnie na wagary, profesura grzmiała, ale jakoś tak mocno niepoważnie, jednym słowem, obyczaj został dochowany.

Ciekawam bardzo, czy w tym roku tak się stanie. Od zaprzyjaźnionych skolarów wiem, że też różne niespodzianki i hece swoim profesorom szykują. Dziś się to ma wydarzyć. Pożyjemy i zobaczymy. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że w tamtych latach tego dnia wszyscy, my żacy szkół średnich oraz oni, profesorowie szkół średnich, gotowi byliśmy na żarty i zabawę. No i nikt nigdy za wagary w ten zielony dzień żadnych poważniejszych kar nie stosował. I słoweńko jedno, jak dziś państwo zobaczycie dziwnych cudaków na ulicach, to trzeba się do nich uśmiechnąć, wszak świętują wiosnę.

A teraz na poważnie. Zamierzałam już jakiś czas temu o tym napisać, ale jakoś tak schodziło. Ale pora przyszła. Bo po prawdzie to też takie trochę zielone wydarzenie. Otóż w FG, znaczy w Filharmonii Gorzowskiej w kwietniu, a dokładnie 24 kwietnia zagości orkiestra, chyba jedyna, albo jedna z nielicznych na świecie, która jest świetną, bardzo dobrą, ale jest trudną do zakwalifikowania, bo skupia amatorów. Mam na myśli Het Orkest Amsterdam. Tak o orkiestrze pisze FG: „To zespół symfoniczny, który powstał w 1984 roku. Swoją wyjątkową pozycję w świecie muzyki zawdzięcza temu, że w swoim składzie ma… muzyków-amatorów: byłych uczniów i studentów szkół muzycznych. Pasja do muzyki, silna motywacja i pracowitość sprawiły, że zespół ten zdobył szerokie uznanie. Przez 22 lata orkiestrę prowadził rosyjski dyrygent Alexander Vakoulski. Później z zespołem współpracowali Jussi Jaatinen, Gustavo Gimeno i Joana Berkhemera. W roku 2014 dyrygentem orkiestry został maestro Jacob Slagter. Het Orkest Amsterdam w ramach trasy w Polsce zagra trzy koncerty: w Gorzowie Wielkopolskim, Poznaniu i Żaganiu. Solistą będzie utalentowany holenderski skrzypek młodego pokolenia Mathieu van Bellen”. No i popatrzcie, wielkie nazwiska, które sygnują działalność tej orkiestry. Znakiem wszystkiego, znakomita ona jest. A w naszej Filharmonii zagra ciekawy program. Bo na afiszu jest Johannesa Brahmsa Uwertura Akademicka na orkiestrę op. 80; Henryka Wieniawskiego II koncert skrzypcowy d-moll op. 22 oraz Hectora Berlioza Symfonia Fantastyczna op. 14.

Tego Berlioza to znają wszyscy, którzy lubią film „Sypiając z wrogiem” z Julią Roberts w roli głównej. Tam ten Berlioz, a właściwie motyw z Fantastycznej jest znakiem czegoś okropnego. Inna rzecz, że Fantastyczną fantastycznie Orkiestra FG zagrała jakiś czas temu. Znaczy w poprzednim sezonie. Były oklaski na stojąco. Ale co się dziwić, było pięknie. No i czy rzeczywiście jest pięknie, nadal magia utworu trwa, można się będzie przekonać w kwietniu, kiedy Het Orkest Amsterdam nam to znów zagra. Ja czekam.

No i z kolejnego kątka. Teraz będzie turystycznego. Bo jakoś to modny temat ostatnio się w mieście zrobił. Otóż spieszę poinformować, że województwo lubuskie zostało nagrodzone na targach turystycznych w Łodzi, które odbyły się podczas minionego weekendu. Lubuskie promowało tam szlaki po bunkrach oraz szlaki po dworach, pałacach i zamkach. No i województwo dostało nagrodę za innowacyjne podejście do samej materii, jaki i do sposobu promocji. Znaczy świetnie. Dla lubuskiego województwa świetnie. Bo jakby tak lubuskie zderzyć z dolnośląskim, tuż obok nas przecież, to w kwestii zamków, dworów i pałaców kudy nam do nich, do dolnośląskiego znaczy. U nich, znaczy na Dolnym Śląsku, jest tak, że obojętnie gdzie kamieniem albo okiem rzucisz, zawsze w coś ciekawego trafisz. W dwór, pałac, kościół, no w coś megaciekawego. Wiem, bo tam jako pilotka turystyczna jeżdżę.

U nas jest tak, że jak kamieniem albo okiem rzucisz, to trafisz w las albo jezioro, albo, co ja najbardziej lubię, w bagienko. Rzadko w pałac albo dwór. I skoro lubuskie dostało dość jednak prestiżową nagrodę za prezentację, to tylko ręce do oklasków składać, co ja oczywiście uczyniłam. A że tam nas, w sensie miasta nad trzema i na siedmiu, nie było, no cóż trudno. W Winnym Grodzie mają wizję i dobrą promocję. My mamy radnych i pomysła, parafrazując mego przyjaciela Kazimierza. No cóż.

I inny kątek. O rozziewie torów tramwajowych jakoś mnie się pisać więcej nie chce. Powiem tylko, że generalnie w Europie jest tak, że szerokości torowisk pociągowych i tramwajowych od dawna są znormatywizowane. Co oznacza, że są stałe. Dlatego pociągi i tramwaje produkowane przez, dajmy na to, Pesę bydgoską mogą sobie jeździć wszędzie. Poza Rosją, bo jak się wjeżdża na teren byłego ZSRR, to pociągi są przestawiane na szerszy rozstaw szyn. Czemu? Historia się kłania. O rozziewie na Warszawskiej dość się napisałam. Nie rozumiem, co się stało. Nikt nie rozumie. Czekam zatem, co się wydarzy. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x