Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Dionizego, Nadziei, Zofii , 15 maja 2025

I znów kolej mi sprawia niespodziankę

2017-05-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jak już wiele razy pisałam i mówiłam oraz mówię, lubię kolej. Choć ona mnie ciągle różnych niespodzianek przysparza, ale jednak lubię.

Już za chwilkę, już za momencik, no nie, nie Pankracy nam się nie zakręci, a szkoda, ale za to pojawi się ciuchcia! Taka parowa ciuchcia. Taki stary parowóz z wagonami niekoniecznie według dzisiejszych standardów najwygodniejszy, ale furda tam wygoda. Będzie, jak chce poeta, para buch, koła w ruch… I tak dalej. Zabytkowy pociąg przyjedzie z Międzychodu. Przejedzie przez Gorzów Wielkopolski Centralny (nazewnictwo moje), dojedzie do Bogdańca. Tam będzie czas na sesję fotograficzną. Pociąg ruszy w drogę powrotną. Ale przyjedzie raz jeszcze i w mojej Skwierzynce się zatrzyma. No nic, tylko wsiadać i się delektować jazdą. Bo para buch, koła w ruch. Tylko raz do roku, albo i rzadziej się zdarza, że można się przejechać takim oto reliktem, takim zabytkiem. W połowie czerwca to będzie, szkoda przegapić, bo dla starszych, takich jak ja, to wspomnienie i odświeżenie dawnych ulotnych chwil, dla dzieci coś absolutnie nowego. Coś, co warto pokazać. Czego warto doświadczyć. No i młodym na czas przejazdu ciuchci należy bezwarunkowo odebrać komórki – telefony znaczy. Bo komórek innych będą widzieć dużo. Efekt może być dwojaki. Albo się młode zakochają w pociągach, albo je ostatecznie znienawidzą. Spróbować trzeba. Ja osobiście mam ciągle w oczach dworzec, naprawdę dworzec w Sierakowie. Piękny budynek, zawsze ukwiecony. Zadbany. Ale mnie jako dzieciaka mocno fascynowało to, co było po drugiej stronie. Huta była, taka nieduża. Tam produkowano butelki. I w moim mózgu przewija się film z tymi butelkami właśnie. Bo całą linię produkcyjną można było oglądać. Dawno do Sierakowa pociągiem nie jechałam. Ale jak przemili informują – huta jest.

No i jak to się znaki z dzieciństwa w pamięci odciskają. W każdym razie, będzie ślicznie. Przyjedzie stara lokomotywa ze starymi wagonami. Ja już się naczajam na focie. Kolej lubi zaskakiwać. Znacznie częściej w negatywny sposób jej się to udaje, co niestety, ale bywa, że w pozytywny. Co rzadziej. Więc dlatego warto przyjść i starą ciuchcię małym i maleńkim pokazać, a samemu wspomnieć, jak to dawniej bywało, kiedy się gdziekolwiek właśnie taką ciuchcią jechało.

A teraz z drugiego kątka. Powstaje mural dedykowany Babci Nońci. Odsłona oficjalna jutro. Kasi et consortes gratulacje. Bo udało się ten mocno dyskusyjny projekt doprowadzić do finału. Po długich dyskusjach w Sieci, po wielu pyskówkach, po złych słowach, jest. Oficjalna odsłona jutro. Będzie też romska biesiada z Katjushą Kozubek. No zwyczajnie trzeba być. Wielu ludzi się dołożyło do tego, aby godnie uhonorować Alfredę Markowską. Kasia przede wszystkim dużo pracy i energii dołożyła. Całemu teamowi gratulacje. I jak kto nie ma pomysła na środowe popołudnie, to na Kwadrat winien się wybrać. Tam romski piknik będzie. A jako że ja bardzo lubię języki, brzmienie, melodię, to tam właśnie będzie dobre miejsce, żeby nie tylko romskiej muzyki posłuchać, ale też i romani. Tego języka, z którym my tu w mieście powinniśmy być osłuchani, a cały czas nie jesteśmy. Romani – w nim mówią Romowie na całym świecie. A mogliśmy się o tym przekonać, kiedy Edward Dębicki zaczął nam urządzać Romane Dyvesa. Przyglądałam się dość wnikliwie, jak ci Romowie z różnych kątków świata się ze sobą komunikują. Bez żadnych problemów im szło. Potem pan Edward Dębicki mnie objaśnił, że język jest zrozumiały w generalności dla wszystkich. Dla Romów oczywiście, nie dla gadziów.

My romani słuchamy, na ulicach, kompletnie nie rozumiemy, ale ja się zwyczajnie cieszę, bo lubię. Sumując. Warto być.

Ps. I teraz odrobina prywaty. O dwóch wydarzeniach będzie. Otóż dziś obchodzimy 583 rocznicę śmierci Prokopa Wielkiego, przywódcy taborytów, który życie oddał po Lipianami. Dlaczego to ważne dla nas tu w mieście jest? Ano dlatego, że jak Sierotki, armia taborycka ruszyła na Europę, to i miasto Landsberg obległa. Stały Sierotki pod murami, stały. Murów nie pokonały. Choć jest jedna piękna legenda na ten temat. Ale miasto się tej wybitnie dobrej, wybitnie karnej, wybitnie wyprzedzającej swoją epokę armii postawiło i obroniło. Prokop musiał tu być. I musiała go cholera jaśnista trząść, że jednak ten Landsberg Sierotkom się oparł. Jakoś lubię taborytów, lubię Sierotki, więc wspominam. Ważne jest, że Landsberg obronił się przed Biczem Bożym, jak wówczas tę armię nazywano i jak się jej okropecznie bano. No zwyczajnie, Landsberg w tamtych czasach rules!!!

I drugie PS. W 1984, dokładnie 30 maja ukazał się album „Private Dancer” Tiny Turner. A wspominam o tym, bo w mieście mieszka trochę dużo fanów Tiny. Sama znam kilka osób, które na koncerty Tiny jeździły. Mają bilety z wydarzeń. A ten album zaliczany jest do absolutnej czołówki rocka. Sama kiedyś, dawno temu na stadionie Gwardii w Wawie zaliczyłam najpierw ulewę stulecia, a potem genialny koncert Tiny. I co za dziwna koincydencja, miałam dokładnie 20 lat, kiedy ten znakomity album miał premierę. No proszę, w moje urodziny.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x