Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Dionizego, Nadziei, Zofii , 15 maja 2025

No i znów mieliśmy armagedon, pierwszy, ale ponoć nie ostatni

2017-05-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Pogodynki wszelakich stacji telewizyjnych oraz radiowych ostrzegały, że będzie źle, bo burze po tym afrykańskim upale idą. Ale jakoś żadne z nich nie powiedziały, że spadnie maks wody i będzie generalnie okropnie.

Od razu zastrzeżenie. Ja lubię. Ja zwyczajnie lubię, kiedy pada woda z nieba, kiedy jest deszcz i trochę ciemno, i nie ma tego okropnego blasku. Co prawda, burzy nie lubię, boję się błyskawic i grzmotów. Jak żył mój najbardziej ukochany piesek – czarny cocker-spaniel Basza, a szła burza, to się razem z Baszką moim instalowaliśmy się w łazience, w jedynym miejscu w domu, gdzie nie było okien. Ja z książką, Baszka z zabawką i było nam dobrze. Rodzina trochę dziwnie na nas patrzyła, ale wytłumaczenie było jedno i zawsze akceptowalne – No ale o co chodzi? Basza się burzy boi, ja mu trochę potowarzyszę.

Tym razem nawałnicę i armgaedon przetrwałam w solidnym gmachu FG, gdzie pracuję obecnie. Patrzyłam za okno i widziałam czarne chmury, widziałam deszcz i widziałam tę potęgę przyrody. Na burzę zwyczajnie nie ma sposobu.

A potem ruszyłam ku domu swemu i co kawałek, to niespodzianka. A to potok i lawina błota na Walczaka, no znaczy na tym kawałku, co to ponoć remontowany jest. Było trudno. Dałam radę. A potem to już duży kodeks ulic zalanych, ulic nieprzejezdnych, samochodów unieruchomionych przez wodę.

Pół miasta stało, bo woda wszędzie była. Wszędzie. To pierwsza i jednak dość smarkata burza, która miasto nawiedziła. Miasto z lekka sparaliżowała. Straż pożarna jeździła od adresu do adresu, ale chyba i za mało sił najlepszej służby mundurowej, za jaką mam strażaków było, bo widziałam wozy, po prawdzie jeden z Santocka. Znaczy druhowie z OSP wezwani zostali. Widziałam leżące konary drzew, które skutecznie uniemożliwiły komunikację. No jednym słowem armagedon.

Synoptycy ostrzegają, że takich gwałtownych wydarzeń z pogodą może być więcej. Może być i deszcz, i burza, i trąba powietrzna, co oczywiście nie dajcie bogi wszelakie, ale być może.

I co? Jak miasto na takie perturbacje jest przygotowane? Okazuje się, że nijak. Bo burzówka nie jest drożna, bo rozbabrany remont w samym centrum tylko generuje straty. W tym konkretnym momencie, straty takie, że płynie z deszczem potok błota. Zatyka dodatkowo burzówkę. O kłopotach komunikacyjnych nie piszę, bo wszyscy już to wiedzą.

Ten jednak niezbyt duży armagedon pokazał, że miasto w żaden sposób nie jest gotowe na to, co przyroda, siły natury niosą. Wycięliśmy drzewa, planujemy kolejną wycinkę. Zamknęliśmy centrum i nie bardzo wiadomo, kiedy ono jednak ruszy. Planujemy kolejne remonty, OK., ale mają się one nijak do sytuacji, jaka teraz jest. Bo skoro nie skończyliśmy remontu na ważnych ulicach, to byłabym ostrożna z następnymi. No chyba że miasto moje przysposobione (hura, udało się tym razem) zechce być przypadkiem klinicznym miejsca, gdzie rozbabrane remonty są znakiem firmowym. O znaku, tym nowym nie piszę, bo jakoś zniknął. Ale co z kasą miejską na niego wydaną?

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x