2017-07-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Ponieważ zwyczajnie muszę się oderwać od pisania o katedrze, dlatego będzie o kolei i kolejnych kolejowych absurdach.
Zainspirował mnie Nadredaktor naszego portalu. Zapytał oto, czy jest bezpośredni pociąg z miasta naszego do miasta z Muzeum II wojny światowej. Byłam święcie przekonana i niemal na 100 procent pewna, że tak. Ale szybko sprawdziłam i wyszło, że jednak nie, że jest jedna przesiadka. Ale potem spokojnie się przyjrzałam temu połączeniu i odkryłam dziwną rzecz. Otóż pociąg jest i żadnych przesiadek nie ma. A rzecz cała polega na tym, że rozkład PKP podaje odjazd z dworca głównego, co jak wiadomo możliwym nie jest, bo trwa remont wiaduktu. No więc pociąg nie odjeżdża, za to jedzie bus do dworca Gorzów Wschodni. I to jest właśnie ta przesiadka. Bo jak już wsiądziemy w TLK Kociewie, to około pół do 12.00 będziemy w nadmorskiej metropolii. I nigdzie, ale to nigdzie nie będziemy się przesiadać. No i jak tu nie kochać kolei?
Przemiły znajomy opowiadał mi, jak wracał z miasta koziołków do miasta nad trzema rzekami. I uratowało go tylko to, że wiedział o Gorzowie Wschodnim. Bo system połączeń do Gorzowa Głównego na wieczorne godziny ich nie widzi. Jeszcze gorzej jest, kiedy sięgnąć do innych witryn podróżniczych, część z nich zupełnie zrezygnowała z podawania komunikacji kolejowej do miasta. Bo tam za chińskie, ale i nie tylko chińskie bogi nie mogą się pokumać o co to z tymi Gorzowami chodzi. Bo całkiem sporo tych stacji z różnymi dodatkami w nazwie nam się ostatnio namnożyło.
A jako że wakacje się zaczęły i co niektórzy być może jednak nad to bajoro Bałtyk się będą wybierać, to tylko podpowiadam…. Kolej lubi robić niespodzianki.
Czy te pancerne blaszane drzwi tam zostaną na zawsze? Czy też może to chwilowe rozwiązanie?