Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty , 16 maja 2025

I znów wracaliśmy ze stadionu w nie najlepszych humorach

2017-07-31, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Było przeraźliwie gorąco. Chyba pierwszy raz tak tego lata. Ale jednak moc nas przyszła na Jancarza. Chcieliśmy zwycięstwa Staleczki…

Tym razem się nie udało. Ale mecz był zacięty, było trochę mijanek na torze, ostatecznie się jednak nie udało i trochę smutni wracaliśmy ze stadionu. Jakoś ten upał mnie przytępił na tyle, że nie słuchałam, o czym mówią kibice. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do chłodnego domu i w spokoju przemyśleć kilka rzeczy, które się przy okazji meczu wydarzyły. Bo znakomitą relację napisze mój redakcyjny kolega, który się na speedwayu zna i potrafi ocenić bez emocji, jakimi nieraz powodują się tak zwani sprawozdawcy oraz rozemocjonowani kibice.

Pierwsza rzecz. Otóż na prezentację zawodników jako wiodący wyjechali mali i malusi żużlowcy z klubu w Wawrowie. Nawet starym i zabitym kibicom czarnego sportu na widok tej drobnicy na małych motorach, ale w całym żużlowym anturażu – motory właśnie, kewlary czy coś w podobie, gogle, hełmy i tak dalej łezka wzruszenia zakręciła się w oku. Komentowali, że duch w sporcie tym nie ginie, skoro są następcy.

Ten pokaz siły i hartu ducha oraz jednak sportowego zacięcia małych zawodników oraz ich rodziców, bo to oni głównie są sponsorami tej małej wielkiej drobnicy, miał dodatkowy wymiar. Kilka dni temu jakaś wandalska ręka podłożyła ogień pod Toi Toia na stadionie w Wawrowie, a pożar przeniósł się na siedzibę klubu. Strażacy, co natychmiast na miejsce zdarzenia zjechali, uratowali trochę majątku klubu, ale jednak straty są wielkie. O tym, co myślę na temat tego wandalstwa nie napiszę, bo w słowniku ludzi kulturalnych nie ma słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić takie postępowanie – parafraza słów kapitana Wagnera do porucznika von Nogaya w pewnym kultowym filmie, ale jakże aktualne.

Stal należy docenić i to mocno za to, że zaprosiła klub z Wawrowa. Bardzo docenić. Bo choć wielu z nas wie, że w Wawrowie dziecka i młode jeżdżą, to jednak rzadko kto wiedział, jak ci mali i malusi wyglądają. Ja to zaproszenie traktuję jako gest wsparcia. Nie finansowego, ale moralnego oraz stricte poprawnego i najlepszego z możliwych sportowego wsparcia. Bo może ktoś zechce wesprzeć klub z Wawrowa? Myślę, że można w wiele sposobów. W takiej sytuacji każdy grosz, ale i każda pomocna ręka się liczy.

Byłam kilka razy w Wawrowie, oglądałam zawody małych i malusich. To jednak coś niesamowitego. Bo jak już mówiłam, duch w sporcie tym nie gaśnie. Trzeba wspomóc. Zapytam oficjalnie klub z Wawrowa, co im trzeba. Zobaczymy, czy jakoś uda się pomóc. Przecież nas, ludzi związanych ze Stalą jest bardzo dużo. I na pewno część z nas jakoś zechce wesprzeć Wawrowskich, przecież to zaplecze w pewien sposób wielkiej Stali, bo tak o klubie naszym lubimy myśleć.

A druga sprawa, to zbiórka na nagrobek Jerzego Padewskiego, zmarłego w ubiegłym wybitnego żużlowca. Pierwsza rocznica śmierci pana Jerzego Padewskiego minie 6 września. Ludzie związani ze Stalą, sam klub oraz Klub Kibica postanowili uczcić ją ufundowaniem nagrobka. Dołożyłam się groszem, niewielkim, ale jednak. Od miłej dziewczyny ze skarbonką usłyszałam, że każdy grosz się liczy i dostałam cegiełkę – pocztówkę z wizerunkiem pana Jerzego w czasach świetności oraz ze złotą, mistrzowską drużyną, która jechała i wyjechała cztery razy tytuł Mistrza Polski.

To już jest coś, ta cegiełka, ta karteczka, bo trzeba ją było przygotować, czyli jakiś wysiłek w to włożyć i koszt pewien ponieść. I to się bardzo liczy, przynajmniej w moich oczach. Ja pana Padewskiego nie pamiętam z toru, ale za to pamiętam z meczów, bo był i dopóki mógł, Stali kibicował. Trzeba pamiętać, trzeba upamiętniać.

Jak do tej pory nigdy nie składałam się w różnych zbiórkach na stadionie, bo generalnie szły one na tzw. oprawę meczów. To ważna sprawa. Ale jak wiele razy podkreślałam i zaznaczałam, oraz podkreślam i zaznaczam cały czas, jestem kibicką. Nie kibolem. A zbiórki na tzw. oprawę meczów skutkowały bardzo często wulgarnymi hasłami kierowanymi w stronę drużyny przeciwnej. Zwyczajnie nie zgadzam się i nigdy nie zgadzałam oraz w przyszłości nie będę się zgadzać na chamstwo na stadionach. Dlatego nie składałam się na oprawę. Dodam, że w swoich zapędach uwielbienia dla rodzimej drużyny Klub Kibica Stali sytuuje się w niegodnym towarzystwie innych klubów. Dla mnie przekroczeniem wszelakich norm była oprawa Falubazu, która uderzyła w pamięć po Edwardzie Jancarzu. Nie ja jedna byłam wówczas zażenowana. A nie lubię. Podobnie jak i chamstwa nie lubię. Takie okropieństwa zdarzały się też innym. Dlatego na oprawę nie dałam ani grosza, a na płytę nagrobną Jerzego Padewskiego owszem tak. I co więcej, uważam, że to ze wszech miar godna akcja. I jak tylko będę tego 6 września w mieście, to na Żwirową pójdę.

Ps. A teraz odrobina prywaty. Czy w mieście jest fachura od naprawy piór wiecznych? Mój Waterman przepiękny jednak odmawia współpracy, a cały czas w ciepłej wodzie go kąpać nie mogę, bo to na nice idzie. Ktoś zna, ktoś wie? A jak nie w mieście, to może niedaleko miasta…. Będę wdzięczna za podpowiedź – na adres redakcyjny poproszę sugestie przysyłać.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x