Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty , 16 maja 2025

Obudziło mnie warczenie jakieś dziwne

2017-08-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Rzadko się niezmiernie zdarza, że mam chwilę wolną i mogę trochę dłużej pospać. Taki miał być poniedziałek. Ale nie był, bo jakieś uprzykrzone warczydło spać nie dało.

Zasadniczo plan był taki. Trochę sobie pośpię, bo dzień wolny od obowiązków zawodowych, ale wstaję tak koło ósmej i dawaj do obowiązków zawodowo-innych. Rzadko udaje mnie się pospać do ósmej. Perspektywa była nader miła. A tu masz. Jakoś wcześnie rano, na pewno przed ową magiczną ósmą obudziło mnie uporczywe warczenie. Ignorowałam, ale długo się nie dało. Popatrzyłam za okno i na chwilkę mnie zamurowało. Po moim podwórku chodzili pracownicy jakiejś firmy i kosili zieleń.

I teraz słówko wyjaśnienia. Zieleń na moim podwórku to relatywnie do reszty powierzchni spłachetek terenu wielkości znaczka pocztowego. Rośnie jakaś rachityczna trawa, która nigdy nie słyszała o czymś takim, jak trawnik. No takie chaberdzie. I nigdy nikt się tymi chaberdziami nie interesował, bo i raczej powodu ku temu nie było. Bo podwórko mego kwartału to jakieś dziwne budki, trwałe szopki, które kiedyś służyły za składy opału i innych rupieci domowych tym, którzy piwnic nie mieli. Dziś nie bardzo wiadomo, komu służą. Poza tym to olbrzymie kałuże, bo jak raz mamy mokre lato (co ja tylko chwalę), poza tym okropny śmietnik, ale bez niego trudno by się żyło. Jedyną ładną rzeczą jest winobluszcz pnący się na tych szopkach. Ładną, bo jak przychodzi jesień, to się ślicznie przebarwia i ja się zwyczajnie gapię.

A tu nagle wykwalifikowana ekipa przyszła i dawaj chaberdzie, rachityczne po prawdzie dawaj wycinać. No i wycinali pracownicy przy użyciu tych warczydeł. Ale najbardziej mnie ujął obrazek, kiedy trzeba było ziele wyciąć obok parkujących aut, bo to też stały pejzaż podwórka mego. Jeden z pracowników pieczołowicie zasłaniał autko przed lecącymi uciętymi chaberdziami, a drugi wycinał.

Ja zwyczajnie nie pamiętam, żeby kiedyś wcześniej ktoś zielsko wycinał. Inna rzecz, że tak mokrego lipca dawno nie było i trawa oraz inne ziele urosło aż tak, bo zwykle wydeptane było. Stąd moje zdumienie. Ja owszem cieszę się, że ktoś pomyślał o moim podwórku. Ale zdecydowanie bardziej wolałabym, żeby miasto założyło program rewitalizacji podwórek – tych na Nowym Mieście, ale i tych na Zawarciu. Taki, jak KAWKA, który przeforsował poprzedni szeryf i który mimo kosztów jakościowo podniósł standard życia ludzi właśnie na Nowym Mieście.

Wiem, to trudne. Ale ja bym bardzo chciała. Bo jak posłuchałam ostatnio sąsiadów, którzy tu mieszkają od zawsze, i którzy pamiętają zielone podwórka, to im zwyczajnie pozazdrościłam. Moja nieskrępowana wyobraźnia podpowiedziała mi jak to mogło wyglądać i jak wyglądać powinno. W każdym razie warczące urządzenia do koszenia zielska nieco wywróciły mój plan dnia. Spłachetek wykoszony jest. Do angielskiego trawnika nadal mu daleko jest, jak mnie do Japonii. Ale zmiana nastąpiła. Inna rzecz, że lepiej było wykosić jakiś reprezentacyjny kawałek miasta aniżeli moje podwórko, ups, kawałek malusi mego podwórka. Szczęściem, nic winobluszczowi nic się nie stało. I za jakiś czas znów wino zacznie się przebarwiać i znów będzie można napisać, że choć podwórko niekoniecznie piękne, ale w taki czas jego część staje się czarowna.

A teraz z drugiego kątka. Dziś 1 sierpnia. Data ważna w historii najnowszej. Niestety przykro i trochę krzywo rozgrywana przez polityków. Ale zostawiam politykę, którą coraz bardziej uważam za rzecz szkodliwą, na boku. Dziś o W, czyli o 17.00 zawyją syreny w mieście. Miasto nad trzema rzekami w taki sposób wpisuje się w mapę miejsc pamięci o traumie, która się wówczas w stolicy zaczęła. Choć nikt wówczas z powstańców – chłopaków i dziewczyn oraz dzieci tak nie myślał. Miały być tylko trzy dni, ostatecznie było ich 63. Wielki zryw. Pamiętam, jak kilka poważnych lat temu miasto wpisało się w tę mapę pamięci. Byłam na Starym Rynku w mieście nad trzema rzekami, kiedy pierwszy raz zawyły syreny o W. Było nas tam trochę. Siedziałam na ławce. Czekałam na sygnał. Zawyła syrena. Wstałam. Inni też. Ale samochody się nie zatrzymały. Ani niezainteresowani przechodnie. Od tamtego czasu minęły lata. Generalnie 1 sierpnia spędzałam albo na Przystanku Woodstock, albo we własnym domu. Zawsze w pozycji na baczność o W. Ciekawe, jak teraz to będzie w tym mocno rozpolitykowanym i mocno narodowo-patriotycznym kraju. Kto wstanie? Kto się zatrzyma? I dlaczego. Pożyjemy, zobaczymy.

I tylko dla porządku domu przypomnę, że dziś obchodzimy okrągłą, bo 40. rocznicę przyłączenia do miasta wsi Chróścik, Karnin, Małyszyn, Zieleniec oraz część sołectw Baczyna, Chwalęcice, Kłodawa, Santocko, Wawrów i Wieprzyce; powierzchnia miasta wzrosła z 54 do 78 km kw. No i proszę, jakie wielkie nam się miasto zrobiło. Co prawda, jak w Chróściku jestem, to jakoś tej wielkomiejskości nie czuję. I nie poczuję tak długo, póki pomnik wiadomy będzie leżał, popaćkany i zapomniany. Taki czas nam przyszedł.

Ps. I odrobina prywaty teraz będzie. Ciemny to dzień dla kina był. Na Niebieskie Filmowe Łąki odeszła od nas wybitna, wielka aktorka Jeanne Moreau. Miał 89 lat i wiele znakomitych ról. Wielka dama francuskiego kina. Ikona francuskiej nowej fali. Ikona kina poszukującego, pozagatunkowego. Mnie zauroczała maksymalnie. Kiedy przeczytałam, że odeszła, przyszedł żal. Bo zawsze jest żal, kiedy wielcy odchodzą. Nieprawdą bowiem jest, że nie ma ludzi niezastąpionych. Są inni, ale pewnych zastąpić się nie da. A chwilkę potem przeczytałam, że na te same Niebieskie Filmowe Łąki przeniósł się Sam Shepard. Miał 74 lata. Był wybitnym aktorem, dramaturgiem, pisarzem, eseistą, myślicielem. Wielu kojarzy go z „Raportem Pelikana” z Julią Roberts i Denzelem Washingtonem. Ja jeszcze z „Helikopterem w ogniu”, „Skazańcem”, „Homo Faber”, „Paryż, Teksas” i paroma rolami teatralnymi.

Ciemny dzień dla kina, kiedy żegnamy takie tuzy. Kinomani gorzowscy podobnie myślą. Powtórzę. Nie ma ludzi niezastąpionych, ale niektórych zwyczajnie zastąpić się nie da. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x