Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty , 16 maja 2025

Deptak ma się wydłużyć, co jest ciekawą decyzją

2017-08-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Rzadko kiedy ostatnimi czasy podobają mnie się decyzje władzy. Ale ta akurat jak najbardziej mnie się podoba. Ma powstać kawałek deptaku.

Decyzja już jest. Będzie wydłużenie Bulwaru Wschodniego. Co prawda nie będzie to taka pyszna konstrukcja, jak sam bulwar, ale ma się pojawić wygodna ścieżka dla perypatetyków – czyli dla takich, jak ja, co to lubią łazić, myśleć i gadać w drodze. Może nie o Arystotelesie w generalności, chociaż jakby o poetyce, to czemu nie, ale dla spieszonych łazików. No i dla cyklistów, którym ja zazdroszczę, bo rowery to tylko sobie mogę pooglądać.

Nowa wydłużona ścieżka ma sięgnąć od willi Herzoga do budynków Akademii im. Jakuba z Paradyża, czyli aż prawie do mostu Lubuskiego. Spełnia się więc marzenie jednej z moich przemiłych znajomych, która miała sen, że kiedyś będzie sobie chodziła do i z pracy właśnie takim deptakiem. Znajoma jest już emerytką, do i z pracy chodzić nie musi, ale nadal lubi łazić po różnych deptakach, więc ma. Znaczy będzie miała kolejny szlak pieszy. Ja się również przeogromnie cieszę, bo też lubię łazić po szlakach oczywistych, jak i nieoczywistych. Za powodzenie projektu mocno kciuki trzymam. I dodam tylko, że bardzo się cieszę, iż nowa ścieżka nie będzie taka pancerna jak bulwary. Choć po prawdzie Wschodni jest mniej pancerny niż Zachodni.

Pamiętam dobrze to lato 2007 roku, kiedy świętowaliśmy 750. urodziny miasta i właśnie my mieszkańcy od miasta dostaliśmy prezent w postaci przebudowanego mostu Staromiejskiego i Bulwaru Zachodniego. Były ochy i achy, ale potem przyszła chwilka na zadumę i nagle stwierdziliśmy, że ten Bulwar Wschodni, to jednak ma poważne braki. Najpoważniejszy był taki, że za bardzo pancerny jest. Znaczy skutecznie odgradza ludzi od Warty. Myślałam wówczas, że tylko ja, krasnoludek polski mam takie wrażenie. Bo muszę mocno stawać na palcach, aby rzekę widzieć z poziomu górnej platformy bulwaru. Nie pomyślałam wówczas, że może warto ówczesnemu szeryfowi zwrócić uwagę na ten fakt. Na pancerność bulwaru. Uczynili to jednak inni. Szeryf posłuchał i Wschodni już nie jest tak pancerny. Trochę moim zdaniem mocno za to zagracony, ale coś za coś.

Teraz planowana ścieżka nie ma być wcale pancerna. Ma być wygodna, wyposażona w małą architekturę, czyli lampy, kosze na śmieci, ławki i oświetlenie. I super…

Kolejny kawałek miasta na wjeździe od miasta z koziołkami i Winnego Grodu, bo to jeden wjazd, ma szansę się tylko polepszyć. I dobrze. Inna rzecz, że właśnie nocą, kiedy bulwary oba są oświetlone, przy Wschodnim cumuje Królowa Jadwiga, panorama jest zwyczajnie piękna. Ma się wrażenie, że to naprawdę duże i piękne miasto jest. Tak zresztą pierwszy raz myśleli moi poznańscy przyjaciele, kiedy za moją zresztą namową, tak wjeżdżali do miasta. Co prawda, trochę ich przestraszyła dominanta, ale dali radę. Byli zachwyceni. Zresztą poszliśmy na spacer wieczorową porą na bulwary i potem na lewy brzeg Warty, żeby się pogapić. No widok jednak przedni jest.

Powtórzę, cywilizowanie brzegów Warty, przywracanie jej mieszkańcom jest rzeczą, którą chwalić trzeba. I to właśnie czynię.

Ps. A teraz drobina prywaty, bo dawno nie było. Otóż dziś mija 190. rocznica pierwszego przetargu na sprzedaż i wyburzenie Bram Santockiej i Młyńskiej wraz z przyległymi murami obronnymi; rozebrano je na przełomie 1827/28 r., czyli też 190 lat temu. I tak przy okazji, dobrze by było, gdyby obie bramy jakoś symbolicznie w przestrzeni publicznej zaznaczyć. Ja wiem, gdzie one stały, zresztą zawsze swoim wycieczkom te miejsca pokazuję, bo wiąże się z nimi trochę ciekawych wydarzeń. Ale jak trafia do miasta, rzadko bo rzadko, ale jednak turysta, to ma całkiem spore problemy ze znalezieniem tych miejsc – ważnych punktów dla historycznego Starego Miasta. No i druga rocznica. Trzy lata temu na Jancarzu, znaczy stadionie żużlowym im. Edwarda Jancarza 19-letni wówczas Bartosz Zmarzlik wygrał turniej Grand Prix w Gorzowie. Byłam wówczas na stadionie (inna rzecz, że po raz pierwszy od początku GP w mieście rozgrywkę oglądałam w telepatrzydle, bo…, ech, nie chce się pisać). Pamiętam euforię, pamiętam cudowną atmosferę, no i dwa dni gadać nie mogłam… Jak zresztą trochę innych ludzi w mieście. Wrzaski na stadionie przełożyły się na oniemienie gardła. Rodzina szczęśliwa była.

No i teraz już naprawdę mój własny prywatny kawałek prywaty. Literacki świat obchodzi dziś 220. urodziny Mary Shelley, ja w każdym razie będę. Mary Shelley, matka Frankensteina, prekursorka powieści science fiction, autorka gotyckich powieści, ciekawa kobieta z dobrego domu, która jako 17-latka uciekła z Percy Shelleyem, wybitnym angielskim poetą. Tworzyła z nim rodzinę. Na wygnaniu na kontynencie – Europa w myśleniu Anglików to jednak odrębny byt – poznała lorda George’a Byrona i paru innych wybitnych poetów. Los nie był dla niej łaskawy. Miała trudne życie. Jednak jest jedną z twórczyń powieści gockiej. A jej najbardziej znane literackie dziecko, czyli Frankenstein, nowy Prometeusz, jak chciała pisarka, jest dziś jednym z najbardziej znanych ikon kultury. Mary Shelley, warto o niej pomyśleć. Warto też zadać sobie trochę trudu i poczytać. Oraz dziś o 17.00 usiąść we własnym domu lub gdziekolwiek i napić się herbaty. Może być Earl Grey z harbatnikiem….

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x