2017-09-09, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
To świetna informacja. Rząd przekaże lekko ponad 3 miliony złotych na remont wieży katedralnej. Trzeba tylko poczekać, kiedy już wiadomo będzie, co trzeba zrobić, żeby katedra znów wyglądała pięknie. Bo na razie o ból serca mnie przyprawia jej widok.
O rządowej pomocy mówiła już feralnego 1 lipca minister Elżbieta Rafalska, która błyskawiczne pojawiła się w miejscu pożaru. Wieża jeszcze płonęła, jeszcze łzy w czach gorzowian nie obeschły, ale deklaracja była. Teraz deklaracja przekuła się w twarde słowo. No i dobrze, bo o zabytki kultury i materialne świadectwa geniuszu ludzkiego dbać trzeba. Kościoły katedralne w kraju mają specjalny status. Poza wymiarem sakralnym są zabytkami szczególnymi. Są ważnymi obiektami na turystycznych szlakach. Gorzowska katedra to najważniejsza świątynia diecezji, miejsce pochowku biskupów Teodora Benscha i sługi bożego Wilhelma Pluty, miejsce, gdzie bywali legendarni kardynałowie oraz papież – raz jeden był, ale był. Poza tym to miejsce, które ma kilka intrygujących ciekawostek, co to przewodnikowi turystycznemu tylko daje pole do ciekawych opowiastek. No i jednak jest to najstarsza świątynia w mieście, świadek dziejów, nie prostych, ale dlatego ciekawych.
Dlatego wielkie dzięki rządowi, że jednak pieniądz i to słuszny przekazał. Dla mnie jednak ważne jest, żeby gestu rządu nie utożsamiać z partią. Choć trudno być może, bo jednak dziś rząd równa się partia. Ale jednak myślę, że akurat w tym przypadku nie powinno się takiego znaku równania stanowić. Jak za poprzednich rządów, bo nie tylko o rządach PO myślę, zdarzały się takie katastrofy, to każdy z rządów dotował takie prace remontowe. Dlatego ja osobiście nie utożsamiam gestu rządu z partią wiodącą.
A teraz znów słówko o mediach społecznościowych. Jak onegdaj, całkiem niedawno, bo wczoraj, pisałam o tym, że w mediach społecznościowych wychodzi miasto nad trzema rzekami na miasto głąbów i głupków i gorzej, to po 24 godzinach wahadło wahnęło się w drugą stronę, co dziwne nie jest, bo wahadła taka mają. Otóż ludzie w mediach społecznościowych chwalą postawę Złotej Kancelarii w tej kuriozalnej sprawie policjant kontra Jurek Owsiak i wulgarny język. Bardzo wielu chwali mecenasów gorzowskich, chwali gest. I piszą o tym z sympatią. Sam Jurek jeszcze głosu w tej sprawie nie zajął. Ale dzięki listowi mecenasów sygnowanym przez jednego nie wychodzimy na bandę matołów i głupków.
Oczywiście wiem, jak działają media społecznościowe i wiem, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Ale na ten moment dobrze się czuję z tym, że ludzie z kraju i nie tylko chwalą mecenasów, a za nimi i miasto. A za miastem i trochę nas. I spieszę dodać, że w mediach społecznościowych pojawiły się też słowa wsparcia pana policjanta. Kilka głosów było takich, że pan komendant sam z siebie na ten pomysł nie wpadł, że ktoś mu kazał. Może lubuski komendant policji, może główny, a może sam pan mister. I że służba to służba. I trzeba słuchać przełożonych.
Otóż pragnę wszystkich poinformować, że nie przyjmuję takiej linii obrony. Zawsze jest coś za coś. Ochrona prostego kręgosłupa zawsze bolała i będzie boleć. Sięgnę po bardzo odległy przykład. Jak w XVII wieku kraj pogonił arian, to oni się nie gięli, nie szli na współpracę. Wyjechali z kraju. Przytulisko znaleźli niedaleko nas. Bo w Lesznie – Jan Amos Komensky, ale i ci mniejsi i mniej od Amosa znani w Lubniewicach…. Tak, tak, w Lubniewicach, naszych Lubniewicach, miasteczku, które na chwilkę stało się przytuliskiem Braci Polskich. Można, można. Tyle tylko, że odwagi cywilnej trzeba. Wiem, że stanie prosto z prostym kręgosłupem jest wielkim kosztem, ale może i nawet trzeba dbać właśnie o ten kręgosłup. Z prostym żyje się zwyczajnie wygodniej i prościej. A że trudno, przecież nikt się z nami nie umawiał, że będzie prosto. Złota i mecenasi jednak ratują wizję miasta na siedmiu wzgórzach jako ostoi oszołomstwa i głupoty. I przy tym zostańmy.
Ps. A teraz odrobina prywaty. I jak ostatnio było, trochę z miasta i trochę z opłotków. Tym razem z bliskich będzie.
Najpierw miejska prywata. Otóż dziś mija równa 60. rocznica otwarcia ogrodu botanicznego przy Muzeum Lubuskim im. Jana Dekerta. Dziś po prawdzie to arboretum i to dzięki wieloletniemu dyrektorowi placówki panu Zdzisławowi Linkowskiemu. Jego pasja sadzenia drzew dziwnych, znaczy egzotycznych, spowodowała, że moi poznańscy przyjaciele, jak z rzadka zajeżdżają do mnie, to zawsze mają jeden cel – dawaj Ochwat do muzealnego ogrodu. Nawet gołąbki w liściach włoskiej kapusty nie wygrywają. Dawaj na muzealny pagór. Idę, bo co mam zrobić. I zawsze jest pięknie.
I z gorzowskich prywat ta druga. Otóż dziś obchodzimy siódmą rocznicę śmierci pani Jolenty Derech. Pedagoga i społecznika, wychowawcy młodzieży, córki wydawców największego przed wojną czasopisma kobiecego „Moja Przyjaciółka”, kontynuowanego po wojnie jako „Przyjaciółka”; była m.in. pedagogiem szkolnym w SP 2 i Państwowym Pogotowiu Opiekuńczym, inicjatorka Stowarzyszenia na rzecz Pomocy Ofiarom Przemocy w Rodzinie „Dom”. Prywatnie mama Jakuba Derecha-Krzyckiego i Szymona. Miałam przyjemność znać. I pamiętam, bo pani Jolenta to był ktoś.
A teraz ta nie miejska prywata. Będzie z Twierdzy w Kostrzynie…. Taką informację dostałam: „Stare Miasto cały czas skrywa swoje tajemnice. Od zakończenia wojny minęły już 72 lata, a my nadal odkrywamy nowe informacje, nowe zakątki, ale i nowe znaleziska. Pomocne bywają przy tym również sygnały od naszych przyjaciół i sympatyków, którzy udzielają nam wskazówek i naprowadzają na różne tropy.
Czasem są to mylne i nieprawdziwe informacje, ale czasem bardzo cenne wskazania. Nie inaczej było i tym razem. Podczas wykonywania w tym tygodniu drobnych prac porządkowych nad brzegiem Odry, kierując się informacjami od jednego z mieszkańców naszego miasta, natrafiliśmy na blok z piaskowca, który po odsłonięciu okazał się fragmentem jednego z portali kostrzyńskiego zamku! Trwa jego identyfikacja, najprawdopodobniej jest to fragment wejścia do jednej z wież zamkowych zwieńczonego tzw. portalem z delfinami. Już w przyszłym tygodniu piaskowiec trafi po oczyszczeniu do Bastionu Filip, gdzie będzie prezentowany wraz z innymi nielicznymi elementami zamkowej kamieniarki”. No i znów mam powód, żeby do Kostrzyna jechać. Zresztą do Kostrzyna to ja zawsze, nawet z zawiązanymi oczyma i o lasce. Do Kostrzyna zawsze. Tak, jak do Lwowa, też choćby z zawiązanymi oczyma i o lasce… Zawsze.
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.