2017-09-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Mocarnie rozkopane miasto, korek jak sto jaśnistych pierunów, zaczynam się spóźniać. Podjeżdża autobus miejski i się zaczyna…. No zwyczajnie jestem pod wrażeniem.
Nie powiem, jaki to autobus, skąd i dokąd jechałam, ani nawet którędy, bo nie chciałabym, aby pan kierowca miał jakiekolwiek nieprzyjemności. Bo na słowa najwyższej pochwały zasługuje, z punktu oczywiście mnie pasażerki, która prawa jazdy nie ma i niekoniecznie ogólnie lubi jeździć czymkolwiek…
A było tak. Spieszyłam się mocno, na tyle mocno, żeby jednak zamiast per pedes, to jednak miejską komunikacją pojechać. Zdarza się to na tyle rzadko, że zwyczajnie nie miałam pojęcia o korkach. No i jechałam i coraz bardziej mnie szlag jaśnisty trafiał… Tyle czasu to trwa.
Aż tu nagle okazało się, że pan kierowca to master w swoim fachu. Tak, jak on pokonywał te korki i te inne pułapki, to tylko chyba najwięksi magicy kierownicy potrafią. Było czymś niezwykłym podróżować właśnie miejskim autobusem. Dodam w godzinach szczytu, których w tym mieście zwykle jest jedna. Ale za te cholerne rozkopy to trwa cały czas.
Kiedy dojechałam na miejsce, grzecznie powiedziałam „do widzenia”, wysiadłam i się zamyśliłam. No i wyszło mi z tego zamyślenia, że bycie miejskim kierowcą to jednak trudna sztuka, zwłaszcza teraz. Bo i na miejskich ulicach ciągle coś nietyrbi, bo trzeba się nauczyć pokonywać takie przeciwności, jak korki i mało uprzejmi inni kierowcy. No i w końcu zostają niezbyt uprzejmi pasażerowie.
Jestem pod wrażeniem wielkim. Umiejętności, opanowania, dbania o autobus, ale i pasażerską zawartość. Bardzo wielkie słowa uznania.
No i spóźniłam się tylko pięć minut. Co na mnie to już kosmos, a co u innych jest normą.
No i jeszcze trochę z innego kątka, ale znów katedralnego. Wiadomo już, że do naprawy jest cała wieża powyżej zamontowanych dzwonów – od poziomu czwartego do szóstego. Również konstrukcja drewniana: ta podtrzymująca hełm, jak i wzmacniająca od wewnątrz mur pruski, także cała kopuła – blacha jest wypalona. No i pierwsze pieniądze pójdą w pierwszej kolejności na naprawę organów – 1,8 mln zł, potem na postawienie rusztowań, zdjęcie hełmu wieży oraz wykonanie inwentaryzacji i wymiany konstrukcji drewnianej. Nadal nie wiadomo, ile będzie potrzeba na cały remont. Kuria dywaguje, że może to być około 12 mln zł. Remont mechanizmu zegarowego będzie kosztował około 400 tys. zł. Z kolei wymiana wszystkich instalacji wysokoprądowych, niskoprądowych oraz zabezpieczeń przeciwpożarowych to około 1,5 mln zł.
Skąd na to wszystko wziąć? No wszyscy główkują, bo dotacji rządowej plus kwoty od ubezpieczyciela, jak i zebranych na razie datków wystarczy na pokrycie połowy potrzebnej kwoty.
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.