2017-09-15, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Miejskiej komunikacji. Bo na razie nie ma szans na poprowadzenie nowej linii na Manhattan, jak i teraz okazuje się, że zagwozdką będzie komunikacja zastępcza na Chrobrego.
Tak po prawdzie, to jej nie będzie, jak staną tramwaje. Zwyczajnie nie da się tamtędy puścić miejskich autobusów, które mają zastąpić wyłączone z ruchu tramwaje. Jakoś się mocno nie zdziwiłam, bo ta ulica to jeden wielki problem i to od dawna. O takie puszczenie komunikacji zastępczej prosili ludzie, którzy mają sklepy i punkty usługowe przy Trakcie Królewskim. Nie bez racji argumentowali, że jak nie będzie komunikacji, to nikt tu z własnej woli nie zajrzy. Bo to fakt, jakoś marny i tak ruch zamrze i koniec. Ale to tylko część racji, bo zupełnie niedawno, kiedy zagrodzono okaleczałą katedrę po feralnym pożarze, to jednak ludzie chodzili przez Chrobrego w poszukiwaniu skrótów do komunikacji miejskiej, jaka po mocno fantastycznych liniach przez te kilka dni jeździła. Sama byłam zaskoczona.
Może więc tak należy pokomunikować miasto, żeby ludzie jednak musieli poszukać ścieżek na Chrobrego, żeby znaleźć jak najlepsze połączenia dalej? Ja wiem, że to konstrukcja iście alpejska, ale myślę, że da się radę.
Inna rzecz, że Chrobrego, tego mocno kulawego Traktu Królewskiego zwyczajnie szkoda. Jak kto pamięta świetność tej ulicy, to żałuje podobnie do mnie. W różnych miastach takie ulice i takie dzielnice to perełeczki. Zadbane, wychuchane – chluba i duma miasta. Wiem, że to nie jest łatwe, zwłaszcza kiedy się weźmie lata zaniedbań. I to nie tylko tych z czasów po przełomie demokratycznym, ale dużo, dużo wcześniej. Było ładnie, ale nikt nie starał się, aby to ładnie utrzymać. No i stare kamienice stały się zwyczajnie brzydkie, bo łuszczące się i z odpadającym tynkiem. Raczej straszą, niż zachwycają. Zresztą zupełnie niedawno, bo dwa dni temu, kiedy zamieściłam na FB zdjęcie zachwycającej tęczy, z kawałkiem starej kamienicy z naprzeciwka, przemiły znajomy skomentował, że ten dom wygląda jak gotowa dekoracja do filmu o mieście tuż po wojnie. Fakt, miał rację, choć dużo jest już kamienic, które wyglądają przepięknie. Jak choćby dwie w moim bezpośrednim sąsiedztwie.
Ale miało być o komunikacji na Chrobrego, a jak zwykle pożeglowałam gdzieś tam w imponderabilia. No cóż, komunikacja zastępcza Chrobrego nie pojedzie. Ale jeden z moich przemiłych znajomych, zresztą świetny inżynier opowiedział mi onegdaj, że przecież Chrobrego zwyczajnie należałoby otworzyć dla ruchu. Bo generalnie tak jest, że ludzie jadą tam, gdzie mogą dojechać samochodem. Ja oczywiście tego nie rozumiem, bom spieszony Krasnoludek Polski, ale przemiły zna się na rzeczy i rzeczowo oraz bardzo pragmatycznie rzecz całą tłumaczy. No i chyba odrobina racji w tym jest. Skoro śmiercią naturalną umarł deptak, nie ma szans, aby znów tę funkcję przywrócić, to może warto posłuchać mądrych od między innymi logistyki ruchu i rzeczywiście przywrócić ruch. Zresztą on się tam odbywa. Bo samochody i tak po deptaku-niedeptaku jeżdżą. To tylko propozycja, ale może warta rozważenia. Ale też i słówko do planowanego deptaku przy Sikorskiego. Tego już zwyczajnie nie rozumie nikt. To będzie mocno martwe miejsce. Może pora, żeby się z tych planów wycofać. Bo nie dość, że Chrobrego umarło, podobnie jest z Hawelańską, to jeszcze i ten kawałek miasta umrze.
No i słówko w sprawie odłożonego projektu puszczenia tramwajów na Manhattan ulicą Walczaka. Zamysł się na razie nie powiedzie, bo żadna z zainteresowanych firm, która chciałaby przebudowywać, a w istocie budować nową trasę, nie zgodziłaby się na prace za kwotę założoną przez magistrat. Potrzeba coś blisko 10 mln zł, aby znaleźć rzetelnego i chętnego wykonawcę. I to jest bardzo dobra informacja. Znaczy, skończyły się czasy firm krzaków, które za dumping przyjmą każdą robotę, bo jakoś tam będzie. Właśnie w myśl tej filozofii miasto boryka się z Warszawską i kawałkiem Walczaka. A tak swoją drogą, to zwyczajnie mi żal ukraińskich robotników, którzy tam pracują. Jakoś tak mam, że współczuję zawsze braciom Ukraińcom, choć co niektórzy od czci i wiary mnie za to odsądzają. No cóż.
Jak dobrze pójdzie, to znów sobie ryznę na Ukrainę, jakoś tak późną jesienią. Tym razem cel jest stołeczny. Co z tego wyjdzie? Pożyjemy, zobaczymy. Jak stołeczny cel nie wyjdzie, to choć do Łucka sobie pojadę. Pogapię się znów na miasto Henryka Józewskiego nad Styrem, my w Polsce mówimy nad Stryjem…. Coś ze 20 lat nie byłam w Łucku. Ale rzekę i cerkiew pamiętam.
Ps. No i odrobina prywaty, tym razem historycznej, będzie. Otóż dziś przypada 135. rocznica wyburzania wagi miejskiej tak, aby połączyć Neuestraße dziś Chrobrego z Wollstraße Wełniany Rynek. Tak zaczęły ginąć najstarsze budowle, bo miasto piękniało, nowocześniało. Nie wiem, czy który landsberczyk wówczas płakał. Jak ja bym wówczas żyła, to bym płakała. Nie lubię, jak coś niknie z przestrzeni historycznej. Trzeba tę przestrzeń hołubić i dbać o nią. No ja tak mam. I jak wczoraj wczesnym rankiem szłam ulicą Drzymały, widziałam, jak koparka zdejmuje cieniutką wstążkę asfaltu z landsberskiego bruku. Wiedziałam, co za chwilkę stanie się z tymi starymi kocimi łbami. Poszłam szybko dalej. Jakoś nie lubię, kiedy boli mnie serce. A jak wyrywają kocie łby, zawsze tak jest.
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.