2017-10-11, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Od jakiegoś dość długiego czasu największa rzeka nam przybiera. Służby zapewniają, że nie ma zagrożenia.
Warto ma to do siebie, że jest albo zbyt niska, albo zbyt wysoka. Jakoś rzece się nie chce płynąć równo, więc straszy. Albo suszą, albo wylewami. A poważnie mówiąc, rzeczywiście jest tak, że rzeka chimeryczna jest. Inna rzecz, że dzięki mokremu latu nieco wyrównała się gospodarka hydrologiczna okolicy. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że suche za ostatnie lata bagienka wypełniły się wodą, no może nie tak do końca, ale znów stały się mokre. Suche strumienie znów płyną. No i grzyby nam dopisały.
Ktoś może powiedzieć, że to jakieś głupoty, bo przecież w skali globalnej to, czy Warta jest wysoko, czy nisko, ma śladowe, a wręcz żadne znaczenie. Bo tu wielka polityka wchodzi nam z butami do domów, co tam jakaś rzeka. No i błąd poznawczy. Woda to życie.
Szczęściem Warta jeszcze nie jest na tyle wysoka, żeby się jej bać. Jeszcze domy na Zakanalu mają suche piwnice. No i rzeka nasza ma naturalny zbiornik retencyjny na takie okazje, czyli Park Narodowy Ujście Warty, który może przyjąć całkiem sporo wody, pod warunkiem wszakże, że nie ma powodzi ogólnej. Bo wówczas jest już inaczej i z reguły źle.
W każdym razie rzekę należy obserwować, bo naprawdę nieprzewidywalna jest. Ja ją zwyczajnie lubię i nawet jak jest bardzo, bardzo wysoko, też na nią patrzę z sympatią.
A skoro o niej piszę, to przypomniało mnie się, jak wiele lat temu mieszkańcy Zakanala, przynajmniej kilku z nich wpadło na genialny, ich zdaniem pomysł, żeby zasypać Kanał Siedlicki, bo przecież nie jest potrzebny i w jego miejsce urządzić ciąg spacerowy, jakieś boiska, no rekreację dla Zakanala. Mało, naprawdę mało brakowało, żeby ten dziwny pomysł do życia przywołać. Szczęściem, spadło trochę deszczu i kanał znów stał się potrzebny. A potem przyszła wielka powódź i magistrat na już udrożniał kanały i kanaliki, choć nie jego rolą to jest. Jeździłam tam często, przyglądałam się pracom, zaczęłam trochę czytać o hydrologii i hydroinżynierii. Fascynująca sprawa. To wtedy pomyślałam sobie, że gdyby mi drugi raz było dane wybrać ścieżkę zawodową, to połączyłabym polonistykę z hydrologią i zostałabym polonistką i jednocześnie meliorantem. Egzotyczne połączenie, ale wcale nie niemożliwe. Ale nikt nie ma drugiej szansy, więc zostanę polonistką.
A teraz z drugiego kątka. Ciekawe informacje płyną ze świata. Mam na myśli dokonania ludzi kultury. Otóż dziś w Londynie Tomek Żyrmont, pianista urodzony i wychowany oraz wykształcony do poziomu matury, jak i jedna z twarzy Jazz Clubu, młodych twarzy, bo wychowanek, zagra przed koncertem Hiromi. I rzecz cała odbędzie się w Yamaha London Music Piano Hall. Fani jazzu znają zarówno Tomka, jak i Hiromi, która kilka lat temu zaczarowała na koncercie w Filharmonii Gorzowskiej, a który zorganizował Prezes Dziekański w ramach festiwalu Gorzów Jazz Celebrations. Zresztą materialny ślad wydarzenia tego jest na płocie okalającym piwnicę jazzową. Jeden z posterów dokumentuje bowiem to wydarzenie.
Tomkowi gratulacje, nam ucieszenia, że kolejni młodzi idą ścieżką dobrej kariery. A Prezesowi radość, że jednak miał i ma dobrą rękę do wychowanków.
Ps. I odrobinka prywaty, bo jakoś się przyzwyczaiłam. Otóż dziś przypada 50. rocznica śmierci Otto Kaplicka, Niemca, nauczyciela, historyka i regionalisty, rektora I Żeńskiej Szkoły Ludowej (1933-1945), autora licznych publikacji na temat przeszłości Gorzowa i Nowej Marchii. Do dziś regionaliści odnoszą się do jego tekstów. Jak się myśli o przeszłości miasta, to nazwisko Otto Kaplicka zawsze jest w szpicy. Jak podaje Multimedialna Encyklopedia Gorzowa: Kaplick urodził się 23 listopada 1891 roku w Berlinie, zmarł 11 października 1967 roku w Fürth (Niemcy). Był synem kolejarza. Po skończeniu szkoły nauczycielskiej został skierowany do Santocka w powiecie gorzowskim jako nauczyciel. W latach 1914-1918 walczył na frontach I wojny światowej. Po powrocie z wojny poślubił Hildegardę Schulz. Od 1921 roku pracował jako nauczyciel w Gorzowie. Mieszkał przy ulicy Wilhelm-Ebert-Straße 8 (obecnie ulica Sienkiewicza, dom stoi po dziś dzień). W 1933 roku awansował na rektora Szkoły Powszechnej dla Dziewcząt nr 1, mieszczącej się przy obecnej ulicy Dąbrowskiego. Od 1922 roku działał w Towarzystwie Historii Nowej Marchii (Verein für die Geschichte der Neumark). Redagował wydawane przez Towarzystwo pisma, z czasem został jego przewodniczącym. Na łamach tych pism ukazało się wiele prac autorstwa Kaplica, poświęconych dziejom okolic Gorzowa. Większość tych materiałów wykorzystał w swojej najważniejszej książce pt. Landsberger Heimatbuch. Książka ta do dzisiaj jest jednym z najważniejszych wydawnictw dotyczących przeszłości Gorzowa i jego okolic. Ukazała się ona w roku 1935 i przyniosła autorowi sporo kłopotów z hitlerowską cenzurą, która nakazała wycofanie pierwotnego nakładu. Powodem stały się nazwiska żydowskich obywateli Landsbergu wymienionych na kartach Heimatbuch, takich jak np. Gottfried Bernhardy (filolog i historyk literatury) czy kuzyni Adolf (bankier) i Eduard (pisarz) Boasowie. Nakład książki wycofano ze sprzedaży i wkrótce po usunięciu wątków związanych z niewygodnymi postaciami ukazało się drugie wydanie. W okresie II wojny światowej Kaplick prowadził intensywną kwerendę w gorzowskim archiwum miejskim. Jej plonem była książka Das Warthebruch. Eine deutsche Kulturlandschaft im Osten (Dolina Watry. Niemiecka kultura na Wschodzie). Ukazała się wiele lat później w Wüirzburgu, w 1956 roku. 30 stycznia 1945 roku Kaplick uciekł przed zbliżającymi się wojskami radzieckimi. Osiadł w Föhrste w pow. Alfeld (Leine), gdzie również pracował jako nauczyciel. W okresie tym wydal jeszcze trzy książki poświęcone historii Gorzowa. Były to: Siebenhundert Jahre Landsberg (Warthe). Festschrift zur Jubiläumsfeier am 3. August und 4. August in der Patenstadt Herford (700 lat Gorzowa 1257-1957. Księga Pamiątkowa na jubileusz, Bieleleld 1957); Landsberger Heimat (Gorzowska ojczyzna, Bielefeld 1958) oraz Landsberger Heimat. Blätter für Geschichte und Landeskunde der Neumark (Gorzowska ojczyzna. Dziennik historii i krajoznawstwa Nowej Marchii, Herford 1960).
Natomiast poloniści oraz fani poezji pamiętają, że dziś przypada 50. rocznica śmierci znakomitej poetki, Haliny Poświatowskiej. Ciekawa poetka, generalnie od dzieciństwa naznaczona ciężką chorobą. A jednak na tyle silna i ciekawa, aby zaznaczyć się w dziejach literatury. Ja ją cenię bardzo.
No i nadeszły wybory prezydenckie. Zanim jednak do urn, to nastanie tak zwana cisza wyborcza, co we współczesnym świecie nie ma zupełnie sensu.