2017-11-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Oczywiście sezon żużlowy. W ostatniej chwili nabyłam karnet na przyszły rok. Rzutem na taśmę, bo klub przysłał sms-a, że sprzedaż się kończy.
Jakoś tak sobie błogo żyłam w przekonaniu, że sprzedaż karnetów dla karneciarzy na przyszły sezon zacznie się jakoś w styczniu. I tak sobie bimbałam i bimbałam, aż tu nagle we wtorek piknął sms. Akurat przyglądałam się obrazom Fridy Kahlo i Diega Rivery w Zamku w mieście z koziołkami. Pogapiłam się w telefon i nieomal zbladłam. – No jak to, kończy się sprzedaż zamknięta. Przecież nic nie wiedziałam, że już trwa – pomyślałam sobie. Oczywiście, jak zwykle coś przeoczyłam. No i wczoraj w te dyrdy poleciałam, oj nie w te dyrdy, tylko zostałam zawieziona przez Monikę do Nova Parku i karnecik nabyłam. Na swoje stałe miejsce. I jak dla mnie sezon może się już zaczynać. Co prawda, jakoś słabo sobie wyobrażam oglądanie meczów zimą, ale jak wezmę trzy polary, kurtkę, koc, termos z herbatą, buty zimowe i podkładkę pod nie, to dam radę. Oczywiście mrzonki i trzeba czekać do wiosny. OK., poczekam. A jak zimą będą powtórki meczów, to sobie pooglądam.
No i z innego kątka. Otóż jak już wracałam do domu, bo dyrdałam na własnych nogach, to trzeba było przejść pod remontowaną estakadą. Ciemno już było, coś koło 18.00, a tam w najlepsze trwały prace. Pan w takiej zmyślnej maszynie skuwał beton z estakady. Pogapiłam się nieco. I się oczywiście zadumałam. Bo to widok raczej niezwykły, że pracuje się o tej godzinie, w dodatku ciemną porą. Zwykle takie rzeczy widuję za zachodnią granicą. Pamiętam, jak parę lat temu jechałam daleko na południe Niemiec, to przemieszczałam się autostradą. Była w remoncie. Jechałam ciemną nocą. Naprawdę późno było. A tam w najlepsze trwały prace. Aż furczało. Widać niemieckie wzorce budowlane wolniutko przenoszą się i do nas. Oczywiście nie jestem za niewolniczym przywiązaniem ludzi do roboty, ale być może inwestor tak ustawił pracę, że fachowcy pracują tak długo, jak się da. Bo robota pilna, inwestycja duża, terminy napięte. A skoro mrozu i śniegu nie ma, to można czas wykorzystać na pracę. No i super.
Mnie by jeszcze szalenie ucieszyło, gdybym się dowiedziała, że za chwilkę niewielką kolej zaczyna elektryfikację odcinka od Krzyża do miasta margrabiego Jana. Toczą się jakieś rozmowy, jakieś ustalenia, ale do decyzji bardzo, bardzo jednak daleko. Co prawda, odcinek od miasta margrabiego Jana do miasta z niedźwiadkiem w herbie też nie jest zelektryfikowana, ale dajcie bogi wszelakie takich połączeń i nam. Wahadło jeździ co godzinę od wczesnych godzin rannych do późnego wieczora. A w mieście nad Wartą jest tak, że mało połączeń, rzadkie. Trudno się niekiedy wstrzelić.
A skoro przy mieście margrabiego Jana jestem, to ważna informacja. Muzeum informuje: „Miło nam poinformować, że Muzeum Twierdzy Kostrzyn zostało nominowane w kategorii »Najbardziej interesujący obiekt historyczny« w plebiscycie na najlepszy cel wycieczek szkolnych w Polsce w roku 2017 (Best for School Travellers in Poland 2017). Jest to wyróżnienie nadawane w drodze plebiscytu organizowanego wśród czytelników i użytkowników portalu www.podrozezklasa.pl. Portal ten to przede wszystkim baza informacji o atrakcjach turystycznych, wydarzeniach kulturalnych i eventach dla młodych podróżników. Korzystają z niej rodzice, nauczyciele i uczniowie poszukujący nowych pomysłów na organizację wycieczki szkolnej. Celem organizowanego plebiscytu jest wskazanie w drodze publicznego głosowania najlepszych i najciekawszych destynacji turystycznych dla wycieczek szkolnych oraz najlepszych usług i produktów z obszaru organizacji turystyki szkolnej. Pierwsza edycja plebiscytu już wystartowała i trwać będzie do 28 lutego 2018 roku”. Można zagłosować i ja to zrobiłam. A piszę o mieście margrabiego Jana z kilku powodów. Lubię to miasto, jestem mocno emocjonalnie przywiązana do Twierdzy, bywam tam, jak tylko mogę, uważam, że Muzeum Twierdzy to coś świetnego – bo odkrywa i promuje miejsce wybitnie ciekawe, wydaje intersujące książki, ma znakomity zespół. Poza tym znam wielu fantastycznych ludzi w tym mieście i nie tylko ja. Ludzie z miasta nad trzema rzekami tam często bywają. No i w końcu i najbardziej oczywiście, moja największa miłość historyczna życia spędziła tam dramatyczne chwile. Mam na myśli Fryderyka II Wielkiego z domu Hohenzollern.
Ps. A ponieważ śledzę gorzowskie wątki w różny sposób, to uprzejmie informuję, iż widziałam jeden z odcinków serialu megapopularnego, czyli „Ojciec Mateusz”. A tam w epizodzie barmanki ni mniej, ni więcej a Małgorzata Kocik. Aktorka z miasta, która karierę tu zaczynała, teraz robi ją dalej i więcej. Mieszka jednak cały czas w mieście na siedmiu wzgórzach a na plany warszawskie dojeżdża. Co więcej, Małgoś gra w spektaklu Teatru Telewizji – jeszcze w fazie przygotowawczej to jest. I nie mogę się dowiedzieć, co to za sztuka. W każdym razie – kostium jest. Ja czekam. I choć tej akurat telewizji nie oglądam, to jak Małgoś da znać, że emisja jest, wszystko rzucę, żeby pooglądać. Tylko przypomnę, jakiś czas temu u nas w portalu była z Małgosią rozmowa. Bo i w Uchu Prezesa też zagrała…. Tu można przeczytać http://www.echogorzowa.pl/news/5/rozmowa-tygodnia/2017-10-04/jak-gorzowska-aktorka-zagrala-w-uchu-prezesa-19777.html.
Ps. 2. Dziś w Archiwum Państwowym o 17.00 promocja książki dr. Piotra Jacka Krzyżanowskiego „Między wędrówką a osiedleniem. Cyganie w Polsce w latach 1945-1964”. Wybierałam się na tę promocję, bo od lat z Romami mi mocarnie po drodze. Cenię autora, ufam Archiwum. Bardzo chciałam być na promocji, bardzo, ale zawirowania rodzinne sprawiły, że jednak nie mogę. Książkę jednak przeczytam i dodam do całkiem długiej półki książek ważnych i przydatnych. Na niej, tylko ujawnię, stoi choćby „LTI – Notatnik filologa” Wiktora Klemperera. To o zjadliwym języku nienawiści jest. Poza LTI jest też kilka innych. Ale co ja o własnych półkach pisać więcej będę.
No i nadeszły wybory prezydenckie. Zanim jednak do urn, to nastanie tak zwana cisza wyborcza, co we współczesnym świecie nie ma zupełnie sensu.