2017-12-29, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Jakoś nie lubię akcji polegających na głosowaniu internetowym za kimś lub za czymś. Ale od czasu do czasu jednak sama zaczynam to robić. Tak jest w tym przypadku.
Szkoła Podstawowa nr 2, do niedawna Gimnazjum nr 9, dla mnie jednak zawsze SP2, walczy o pieniądze na specjalistyczną pracownię techniczno-robotyczną. Sponsorem jest wielka firma, czyli Enea. Szkoła znalazła się w ścisłym finale konkursu, w pierwszej dziesiątce i wczoraj była na czwartym miejscu. Pomóc w zdobyciu grantu na duże złote może głosowanie internetowe, znaczy klikanie. I co więcej, klikać można raz dziennie do 7 stycznia. W prosty sposób można szkole, naprawdę bardzo dobrej, pomóc. Szczegóły, co i jak, są na stronie internetowej dwójki, czyli www.sp2.gorzow.pl. Ja klikanie zaczęłam, bo uważam, że to szczytny cel. Jeśli można pomóc szkole i dzieciakom, to jak najbardziej trzeba. W powadze natomiast wielkiej mam wszelakie głosowania za pięknością miasta, pięknością bulwarów wszelakich czy też innych gwiazd turystycznych. Jak też głosowania na człowieka roku, jakie prokurują różne gazety. Bo to bździoszki są – posiłkuję się określeniem śp. Mieczysława Rzeszewskiego.
Dlaczego będę do 7 stycznia codziennie klikać na SP2? Z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że mam olbrzymi sentyment do tej akurat szkoły. Kiedy byłam w kiepskiej sytuacji życiowej, nie pierwszy raz zresztą, to ówczesna dyrektor szkoły, SP2, pani Maria Sadowska zatrudniła mnie jako polonistkę. I nie przeszkadzało pani dyrektor, że przyszłam w dżinsach, bluzie i martensach na pierwszą rozmowę. Uczyłam rodzimego narzecza tam tylko rok. Ale do dziś mam świetne kontakty zarówno z koleżankami nauczycielkami, jak i moimi uczniami. Szybko zdałam sobie sprawę z tego, że to szkoła wysokich wymagań – w stronę uczniów, ale i nauczycieli, może przede wszystkim wobec nauczycieli. Lekko nie było. No i dobrze, bo jak jest lekko, to jest byle jak. A ja jakoś nie lubię, jak jest byle jak.
Po drugie – uważam, że czymś okropnym jest, kiedy szkoły, a za tym organu prowadzącego nie stać na dobrą pracownię. Mam w olbrzymim poszanowaniu Jana Zamoyskiego – polskiego polityka, męża stanu, kanclerza wielkiego koronnego i hetmana wielkiego koronnego, doradcę królów Zygmunta Augusta i Stefana Batorego, fundatora Zamościa (równolatek Kostrzyna – twierdzy i Żółkwi) jak i Akademii Zamoyskiej, który w Statutach Ordynacji Zamoyskich zapisał taki passus: Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie. To XVI wiek, dwa wieki później tę mądrość sparafrazował Stanisław Staszic – wybitnie mądry ksiądz, którego też mam w wielkim poważaniu. A fraza Zamoyskiego tłumaczy się tak – jak damy młodzieży, ale i nauczycielom, godne i bardzo godne warunki kształcenia, to potem tylko owoce tego zbierać będziemy. Mądre owoce.
I do brzegu. Skoro nikogo nie stać na dobre warunki, na dobrą pracownię, a jest szansa na zewnętrzny pieniądz na ten cel, to trzeba to robić, wszystko robić, klikać nawet, trzeba próbować zdobywać. Trzeba klikać, ile sił w palcach i komputerach, aby ten duży złoty do SP2 jednak trafił. Trzymam za ten cel mocno palce związane w znaku Alef – zawsze pomagało.
No i po kolejne. Dobra szkoła, dobra kadra, ale i patron znakomity. Szkoła bowiem nosi zaszczytne, moim zdaniem, imię Szarych Szeregów. A ja zwyczajnie przez swoją przeszłość z tym patronem związana mocno jestem. I kończąc, każdy z nas może się faktycznie przyczynić do tego, że coś dobrego SP2 zyskało. No i dajcie bogi wszelakie, żeby tak się stało. Bo jak SP2 zyska, to i my wszyscy też. My ludzie z tego miasta, nawet tacy przyszyci do tego miasta, jak ja. Proszę, zagłosujcie, choć raz.
No i z drugiego kątka. Tramwajki jadą na złomowisko. Jak dla mnie smutny to widok. Owszem, wiem i rozumiem, że to zwykła kolej rzeczy. Coś się napracowało, coś się zmęczyło, coś się zwyczajnie zużyło, coś trzeba zastąpić. Mnie jednak smutno się zrobiło. No cóż, nigdy nie przypuszczałam, że znajdę się w klubie tych, co niemal całują na pożegnanie stare tramwaje. A tu proszę – chyba jednak się znalazłam. Całować nie zamierzam, ale jednak żal. Inna rzecz, że gdyby ode mnie zależało, to do dziś jeździlibyśmy po kocich łbach dorożkami i gazowe latarnie by nam przyświecały. Co prawda, nie wiem, jakby się w tym kociołbowym i latarniogazowym świecie zmieściła moja łazienka z ciepłą wodą i kilkoma balsamami, bo bez niej też sobie życia nie wyobrażam. Ale jakby pomyśleć, to może dałoby się pogodzić oba światy. Tramwajków mi żal i tyle.
Ps. Bo jednak musi być.
63 lata kończy dziś Zbigniew Bodnar, dziennikarz Radia Zachód w Gorzowie, cyklista, były działacz „Solidarności”. Tak chce oficjalna notatka. Moim zdaniem Zbyszek, bo od lat z nim jestem właśnie w takiej formie, nigdy nie przestał być działaczem „S”. Może urzędowo tak, ale mentalnie nie. Zbigniew Bodnar ma tak, że cały czas idea „S” jest mu zwyczajnie bliska. I za to go bardzo, bardzo cenię. Tak więc Zbigniewie wszystkiego naj na urodziny.
Dziś mija także 440 lat od chwili, kiedy cytowany wyżej kanclerz i hetman wielki koronny, wówczas tylko podkanclerzy Jan Zamoyski ożenił się z Krystyną Radziwiłłówną. Ślub arystokratów nie jest specjalną okazją o tym, aby pamiętać. Specjalną jest to, że tego dnia, może na fali ślubnego uniesienia, kanclerz złożył prywatne zamówienie u Jana Kochanowskiego. Zamówił bowiem u wielkiego poety dramat. Kochanowski napisał na zamówienie „Odprawę posłów greckich” za co wszyscy poloniści są mu wdzięczni. A powinni Janowi Zamoyskiemu.
No i dziś mija 30 lat od śmierci Jana Rybkowskiego, wybitnego polskiego reżysera filmowego. Dla wielu to reżyser, który genialnie na język filmu przełożył „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta. Wątków lokalnych – trochę jest. Za to, za ten film powinien być Oscar, jak dla Reymonta literacki Nobel. Dla mnie Jan Rybkowski to też genialny scenarzysta – to on napisał scenariusz do filmu „Dziś w nocy umrze miasto”. To opowieść o zagładzie Drezna. Znajomi i nie tylko wiedzą, że jak Drezno i film, i muzyka, i Zwinger, i Łaba, to też ja.
No i nadeszły wybory prezydenckie. Zanim jednak do urn, to nastanie tak zwana cisza wyborcza, co we współczesnym świecie nie ma zupełnie sensu.