2018-01-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i akurat to było do przywidzenia. Lokalne radio przeprowadziło sondę i zapytało, co było najważniejszym wydarzeniem. Okazało się, że pożar.
Co prawda, spektrum było szeroki, bo można było zagłosować na przykład na niekończące się roboty przy remontach dróg albo fiasko w pozyskiwaniu pieniędzy na Kwartał Kultury, protest ekologów przeciwko wycince drzew przy ul. Kostrzyńskiej i kilka innych. No i zdecydowana większość głosujących zdecydowała, że takim wydarzeniem był pożar katedralnej wieży.
Nie uczestniczyłam czynnie, czyli nie kliknęłam w sondzie, ale w moim prywatnym rankingu wydarzeniem roku był właśnie ten pożar. Nie jestem religijna, ale cenię niezmiernie zabytki, cenię ślady przeszłości, i dla mnie pożar najcenniejszego zabytku w mieście, ale i w regionie, to wydarzenie bez precedensu. Kilka razy zresztą o tym pisałam, bo jakoś cały czas to wydarzenie w mojej głowie się nie mieści i nadal się nie ułożyło.
A drugim wydarzeniem roku były dla mnie przedłużające się w nieskończoność remonty ulic w centrum. Jak się okazuje, dla wielu tubylców to także było ważne – ważne, bo zatruwało życie i to bardzo okropnie. Ale jakoś szczęściem remonty się chyba zakończyły, czekam tylko na tramwaje. Ale jakoś nie wiem, kiedy one się pojawią. Mowa jest o dwóch latach, ale jakoś nie bardzo w to wierzę….
No i z drugiego kątka. Otóż wydaje się, że już po pomniku na placu Grunwaldzkim. Obecny szeryf publicznie zdeklarował, że sprawę pomnika oddaje w ręce wojewody. Nie rozumiem… W błahych sprawach władza pytała tubylców o zdanie, no i mamy takiego potworka jak Kwadrat. A w tej sprawie nie dość, że włodarz nie chce podjąć decyzji, to jeszcze nawet nie zapytał o zdanie mieszkańców. A mieszkańcy już się kiedyś, całkiem niedawno wypowiedzieli. Głośno i wyraźnie powiedzieli, że nie chcą zmian na placu. Głośno i wyraźnie.
Obawiam się, że za jakąś chwilkę zamiast tego pomnika będzie pomnik pewnego prezydenta…
Jak już wiele razy pisałam, nie jestem za burzeniem czegokolwiek. Uważam, że to barbarzyństwo i już. Nie da się odwrócić historii. Pomniki, nazwy, ulice należy pozostawiać takie, jakie były, tylko ujmować je w nawias – tłumaczyć, pokazywać w określonym kontekście. Uważam, że niszczenie pomników ma taki sam ciężar gatunkowy, jak zniszczenie posągów Buddy w Bamjan – wpisanych zresztą do Światowego Rejestru Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Nie przekona mnie nikt, że kolejne burzenia i zmiany dadzą coś dobrego. Obawiam się, że po jakimś czasie zacznie się czyszczenie pejzażu kulturowego z pomników postawionych naprędce. I trudno się będzie dziwić następnym, że będą to czynić. Bo skoro raz się zaczęło, to dlaczego dalej nie można.
No i nadeszły wybory prezydenckie. Zanim jednak do urn, to nastanie tak zwana cisza wyborcza, co we współczesnym świecie nie ma zupełnie sensu.