2018-01-15, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Miało być lepiej, a jak jest, można się samemu przekonać. Wystarczy się wybrać na spacer. I wcale nie trzeba latać bóg wie gdzie.
Centrum, ulica Drzymały. Dokładna lokalizacja – przy Schodach Donikąd. Moja stała trasa do pracy. Z uwagą i zdumieniem obserwuję przyrost śmieci. I nie, nie w żadnych kubłach, a w plastikowych workach. No i wygląda to jak na zdjęciach z Neapolu, albo innego włoskiego miasta. Szczęście, że jest chłodno i nie śmierdzi.
Nowe Miasto, podwórka w starych kamienicach. Kubły owszem i są, ale nie nowe, tylko te co zawsze. Nikt nic nie segreguje, bo i po co. Śmieciarka i tak podjeżdża i wszystkie odpadki i tak lądują w jednym.
Na Zawarcie już nie dotarłam, ale w ciemno mogę założyć, że jest podobnie. I dlatego pusty śmiech mnie ogarnia, kiedy słyszę o tym, że wszystko trybi. Bo nie trybi. I powiem, że nie pierwszy raz. Zawsze jakoś tak jest, że jak się zmienia system odbioru odpadków, to zawsze są jakieś schody, jakieś niedociągnięcia, jakieś problemy. Zdaję sobie sprawę z tego, że to wielka logistyka. Dlatego może zamiast mnożyć kubły na odpady i gadać po próżnicy, lepiej podpatrzyć, jak to robią sąsiedzi. Ot choćby Niemcy czy Czesi. Naprawdę byłoby lepiej.
I z drugiego kątka. Radio zrobiło sondę na temat planowych zmian nazwy Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta. No i wyszło w niej, że 65 procent respondentów jest przeciw, 19 procent za a 16 procent nie ma zdania.
Myślę, że na tym badanie opinii społecznej w kwestii tego, czy Dekert ma być lub nie być patronem akurat tej placówki, powinno się definitywnie skończyć.
No i nadeszły wybory prezydenckie. Zanim jednak do urn, to nastanie tak zwana cisza wyborcza, co we współczesnym świecie nie ma zupełnie sensu.