Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Estery, Kiry, Rudolfa , 7 lipca 2025

Coś niebywałego wydarzyło się w mieście!

2018-02-05, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Kiedy rano otworzyłam telepatrzydło, oczom własnym nie dowierzałam. Ponad 600 tys. zł zebrano na pomoc w leczeniu i rehabilitacji Tomasza Golloba. No niebywałe…

Nie było mnie na balu charytatywnym w mieście, bo ja i bale to pola kompletnie niestyczne. Poza tym kudy Renatce na takie salony. Jakby na wycieczkę czy jakiś rajdzik, to i proszę, to i owszem, to i tak. Ale bal??? N nie. Wiedziałam, że tam, na tym balu będzie zbiórka na pomoc mistrzowi świata na żużlu i generalnie najlepszemu polskiemu żużlowcowi, panu Tomaszowi Gollobowi, który w Chinach teraz szuka pomocy. I sobie tak po cichu typowałam, ile może się udać zebrać. Ponieważ bawiła się socjeta, to liczyłam, że jak pułap 200 – 250 tys. zł zostanie osiągnięty, to i tak będzie sukces. I to wielki.

No i jak otworzyłam owo telepatrzydło, to zwyczajnie mowę mi odebrało. Z tego oto zdumienia, ale i z tego oto zachwytu. Bo nie spodziewałam się aż takiej szczodrości. Takiego szerokiego otwarcia portfela. Widać serca kibiców są wielkie. Ale i gest tych, których na to stać też okazał się niebagatelny. Zresztą tubylcze środowisko skupione wokół żużla od początku, od chwili tego feralnego wypadku pana Tomka, było z nim. Niezawodny jak zwykle był senator Władysław Komarnicki. Senator, były prezes Stali (choć ciągle mentalnie nim jest), który ma podejście do pana Golloba takie, jak do własnych dzieci. Stawał na głowie, żeby ulubionego zawodnika wspierać, stanął na głowie i rzęsach także i teraz.

To, co się dokonało na balu w auli AWF, należy i trzeba rozpatrywać w kategoriach rzeczy wielkich. WIELKICH. Nie znam żadnej podobnej zbiórki robionej lokalnymi środkami, która przyniosłaby taki skutek. Podobnie chyba miały wszystkie ważne redakcje medialne w kraju, bo wszystkie (czy państwowe też, nie wiem, bo z zasady od ponad dwóch lat ich nie oglądam, ani nie słucham) podały tę informację. We fleszu pokazywanym przez TVN i wszystkie jej mutacje ta informacja była. W serwisach internetowych też. Szczytny cel, jakim była pomoc panu Tomkowi, zaowocował także bardzo pozytywnym przesłaniem, które poszło w eter, a za eterem w świat, że jednak ludzie tu to generalnie fajna ekipa. Patrzyłam w telepatrzydle na panią Anitę Włodarczyk, wielką i wybitną sportsmenkę, patrzyłam na Bartka Zmarzlika, na ludzi stąd i serce mi rosło.

Uważam, że szacunek wielki należy się senatorowi Komarnickiemu za to wydarzenie. Szacunek ludziom, którzy się do tej gigantycznej zbiórki dołożyli. Wielki. Inna rzecz, że dokładnie wiedzieli, gdzie i do kogo ich kasa, całkiem spora, pójdzie i nie będzie zmarnowana.

I natychmiast pytanie. Czy jeszcze groszem się można dołożyć? Bo choć po prawdzie nigdy panu Gollobowi nie kibicowałam, nawet jak w barwach Stali jeździł, to jednak głupotą byłoby straszliwą nie przyznawać prostej prawdy, że był wielkim zawodnikiem. Wielkim i największym. Serce kibica ma tak, że wspiera. Jeśli więc można jakąś drobną kwotą się dołożyć, to ja bardzo, bardzo bym chciała. I myślę, że takich, jak ja będzie też trochę. No może nie rzucimy tysiącem, ale w takim przypadku każdy grosz się liczy.

Jeszcze raz, czapki z głów panowie organizatorzy i panie organizatorki. Czapki z głów.

A teraz z drugiego, znacznie bardziej przyziemnego kątka. Wiele, wiele razy pisałam, że bardzo lubię kolej. Określenie jak najbardziej zamierzone, bo dziś kolej to milion i jeden spółeczek, dlatego trudno dociekać, którą spółkę czy spółeczkę lubię bardziej. Lubię generalnie kolej. No i właśnie kolej wycięła mi przepiękny numer.

A było tak. Wracałam z Miasteczka z potokiem Kasztanówka niemal pośrodku do miasta na siedmiu wzgórzach. Ponieważ od domu rodziców do dworca kolejowego mam z lekka kawałek, rodzina mnie tam dostarczyła autkiem. Ledwo rodzina odjechała, dyżurny ruchu oznajmił mnie i kilkunastu innymi oczekującym na szynobus, że spóźni się on o ponad 100 minut. Przecież to czas, kiedy dałoby się dojechać do Winnego Grodu i wrócić kawałek w stronę miasta nad trzema rzekami. Szynobus się zwyczajnie popsuł. No tak. Wystarczyło trochę śniegu, trochę zimowej pogody, żeby znów nastąpił problem. A przecież mamy zimę. Jest luty. Zimowa pogoda to nic nowego. W każdym razie powinna być niczym zaskakującym. A jednak znów zaskoczyła. Szczęściem przez Miasteczko jeżdżą też autobusy różnych spółek komunikacyjnych. 20 minut potem wsiadłam sobie do takowego autobusu i do miasta dotarłam. A jak sobie tak jechałam, to mnie różne myśli dopadły. Głównie ta, że coś cały czas nie trybi na kolei. Skoro firma jednak nie potrafi sobie poradzić na takim malusim odcinku ze smarkatym śniegiem i dotrzymaniem obligu punktualności, to o czym my panowie i panie dyskutujemy? O Pendolinach? O elektryfikacjach? O dobrych i nowych pociągach? O czym, bo doprawdy nie rozumiem. Rozumiem, że coś się psuje. Ale nie rozumiem spóźnienia ponad 100 minut na naprawdę krótkiej i naprawdę bezproblemowej trasie.

Ale i tak nadal lubię kolej. Bo nic innego mnie, osobie spieszonej, nie pozostało. A za niedługi moment muszę i chcę wyprawić się znów z Miasta w kraj. Co więcej, bardzo mi na tej wyprawie zależy. A ponieważ kolej z zimą sobie nie radzi, muszę więc poszukać komunikacji zastępczej. Może Bla-Bla, może apel do znajomych. No w każdym razie – tym razem jednak na kolei polegać nie będę.

Ps. A teraz smutna informacja, o której wszyscy ludzie filmu już wiedzą. Na Niebieską Scenę przeniósł się pan Wojciech Pokora. Powołał go tam Wielki Niebieski Reżyser. Takie jest życie. Ale smutno się robi, kiedy jednak tacy ludzie odchodzą. Wybitny aktor, wybitny i szalenie ciekawy, który potrafił zagrać wszystko, choćby Pannę Marysię. O kabarecie literackim nie wspomnę. Ja za każdym razem, kiedy docierają mnie informacje o przejściu na Niebieską Stronę takich ludzi, łapię się na myśli, że mój świat odchodzi. Pamiętam jedną ze swoich ostatnich rozmów z Mieczysławem Rzeszewskim, który mi klarował, że czuje się coraz bardziej samotny, bo ławka ze znajomymi się kurczy, coraz bardziej i on jest coraz bardziej sam. Zaczynam go coraz bardziej rozumieć. Coraz bardziej bowiem kurczy się ławka ze znajomymi i ludźmi, którzy wyznaczali mój świat. Podobnie pomyślałam sobie ze trzy dni czy cztery temu, kiedy usłyszałam, że na Niebieską Ławkę do Floriana Znanieckiego i wielu wybitnych filozofów oraz socjologów przeniósł się prof. Jerzy Jedlicki. Miałam okazję zobaczyć na scenie Wojciecha Pokorę, miałam szaloną przyjemność posłuchać prof. Jerzego Jedlickiego. Smutno tu jest bez panów… Bardzo smutno.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x