2018-02-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i bardzo dobrze. Ja też nie chcę ich więcej, bo jest ich dość. Magistrat już zapowiedział, co zrobi w przypadku bulwarowych nisz.
Toczy się batalia o nisze pod wiaduktem. PKP bowiem wypowiedziały umowę dzierżawy miastu i same chcą zarabiać na tych miejscach. Dziwne nie jest. Każdy woli grosz we własnej i tylko własnej kieszeni. Magistrat zaczął się na poważnie obawiać, że zamiast restauracji i barów w niszach zainstalują się kolejne apteki i banki, bo tylko je będzie stać na wynajęcie tych miejsc w drodze przetargu. Czy tak będzie, nie wiadomo, bo nie ma żadnych przesłanek na takie postępowanie PKP. Ale założenie już jest i jest recepta. Magistrat zapowiedział, że jeśli tak się stanie, to ogrodzi dostęp płotem i po herbacie.
Mnie się natychmiast uruchomiła wyobraźnia. Zobaczyłam ten płot, zobaczyłam, co ewentualnie będzie widać z okien pociągów dojeżdżających do miasta. No i przyznam, że średnio mnie się spodobał. Mam nadzieję, że do tak drastycznych kroków nie dojdzie, bo będzie to kolejny powód do obśmiania miasta. No i przy okazji szlag jaśnisty trafi piękne miejsce, jakim niewątpliwie są oba bulwary.
Inna rzecz, że jakiekolwiek dogadywanie się magistratu z PKP spełza na niczym. Najlepszy przykład – kładka na moście kolejowym. Już zwyczajnie nie pamiętam, ile to lat latam na żużel okrężną dla mnie drogą, przez most Staromiejski, choć przez kolejowy mam znacznie bliżej. I dlatego jak sobie myślę o tym, że jak PKP się uprą, to i banki mogą się tam, znaczy w niszach znaleźć. No cóż, prawo właściciela. Co będzie, zobaczymy niebawem, ponieważ remont idzie sprawnie i pod koniec września znów pociągi będą dojeżdżać do Gorzowa Wielkopolskiego Centralnego. Kto będzie dzierżawił nisze – zobaczymy. W każdym razie rozgrywka jest megaciekawa.
A teraz z innego kątka. Otóż pojawiły się w różnych miejscach murale – czerwone serduszka z hasztagiem jestem stąd. Rzadko chwalę taką twórczość, ale akurat te znaki są sympatyczne. No i już pojawili się kolejni idioci ze sprejami, którzy koniecznie uważali za stosowne napaciać coś, dać znaki o sobie. No i kolejny raz powiem, że nie cierpię tych paciających. Nie znoszę wandalizmu, a za taki mam właśnie psucie czegoś ładnego. Zwyczajnie nie może sobie być ładnego muralu, ciekawego malunku, czegoś, co poprawia w jakiś sposób niepiękną kondycję wizualną tego miasta. Nie rozumiem też, jak koledzy po fachu, czyli graficiarze mogą sobie nawzajem takie rzeczy robić. Jak już kolega zrobi coś ładnego, to zaraz musi się jakaś ofiara losu znaleźć, znaczy jakiś kompletnie pozbawiony talentu, a uzbrojony w sprey łachmyciarz, który uzna za zasadne zepsuć to coś ładnego. Wiem, że to wołanie na puszczy. Ale może w końcu sprejowcy z talentem wezmą się za łachmyciarzy i coś dobrego z tego w końcu wyniknie. No ja bym sobie tego bardzo mocno życzyła.
No i tylko słówko przypomnienia. Jutro promocja nowych książek, w tym dwóch moich przemiłych znajomych. Jak pisałam, o różnych talentach owych pań wiedziałam, ale że piszące są i to beletrystykę lub wiersze, to absolutnie nie… Jak kto nie ma planów na jutrzejsze popołudnie, to hajda do książnicy. Może być ciekawie.
Miastu przybędzie kolejny honorowy obywatel. Ten zaszczyt przypadł panu senatorowi Władysławowi Komarnickiemu.