2018-02-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Wszędzie zaczęłam widzieć purpurowe numerki. Wszędzie widzę ludzi w odblaskach, którzy podejrzliwie patrzą na drzewa.
A było tak. Szłam sobie spokojnie i gapiłam się na park Siemiradzkiego. Od jakiegoś czasu zastanawiają mnie dziwne jakby schody, w jakie układa się parkowa skarpa. I nagle patrzę, a po niej łazi jakiś człowiek w odblasku i dziwnie się przygląda drzewom. No więc poszłam się dowiedzieć, co to za człek i czemu się gapi podejrzliwie na drzewa. Okazało się, że pan nie jest urzędnikiem, ani żadnym w podobie, a na drzewa patrzy, bo je fotografuje.
Ale ku zdziwieniu memu podzielił moją fobię troski o przyrodę. Pan podobnie jak i ja się niepokoi purpurowymi oznaczeniami na drzewach i to nie tylko nad Kłodawką, ale w wielu innych miejscach. Chwilkę sobie pogadaliśmy o zielsku tym dzikim, ale i tym do jedzenia i się rozstaliśmy w spokoju i niemal przyjaźni.
Ale oczywiście pięknie nie było, bo w domowej poczcie znalazłam kolejną niepokojąca informację, a mianowicie o tym, że ktoś ponumerował dęby na Zawarciu. Jakoś zdecydowanie nie lubię tych numerków na drzewach, a już zwłaszcza na starych czy też na pomnikach przyrody oraz na dębach.
Dawniej w Polsce dęby wycinano tylko wówczas, kiedy już totalny mus był. Choć nie było formalnego zakazu, to jakoś mało kto rękę z siekierą na akurat te drzewa podnosił. A teraz ponoć na Zawarciu właśnie pod topór dęby pójdą, bo ktoś chce sobie teren strzelniczy urządzić...
Może się robię nadwrażliwa, ale zwyczajnie ciągle gdzieś ktoś chce jakieś drzewa wycinać. A potem wszyscy się dziwią, że powodzie, że upał w mieście doskwiera, że nie ma czym oddychać. A skąd niby ma być czym oddychać, kiedy miasto pozbywa się zieleni i betonuje wszelkie skrawki? No skąd.
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.