2018-03-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Szłam sobie smutną ulicą Chrobrego. Smutna, bo i krzywe chodniki, bo pusta, bo jakaś taka opuszczona, aż tu nagle oko moje złapało coś ciekawego.
Kunsztownie ułożone owoce niczym na barokowej martwej naturze, obok kieliszek czerwonego wina i książki. Muszę tu wejść – pomyślałam sobie. Bo wszystko mi pasuje. Ale pech, zamknięte, po 18.00. Ale to nic, dziś też jest dzień i dziś sobie tam wejdę. Magiczną, wabiącą wystawę przygotowała księgarnia Daniel, jedno z niewielu żywych miejsc na były, bo już dawno zapomnianym Królewskim Szlaku.
Ja do księgarni wchodzę zawsze, nawet bez jakichś specjalnych zachęt. Ale tym razem zwyczajnie niecodzienna wystawa promująca książki kucharskie mocno mnie przytrzymała. No i okazuje się, że jednak niewiele trzeba, żeby zatrzymać czyjeś oko, zaciekawić. No bo jak książki o kuchni, to obok powinny być akcesoria z kuchnią związane. Trudno jednak zaciekawić wałkiem do ciasta czy szczypczykami do mięsa, choć to niezbędne. Owoce i wino znacznie bardziej się do tego jednak nadają. Mała rzecz, a jak cieszy. Przynajmniej mnie.
Wejdę tam na pewno.
I z drugiego kątka. Zastanowiły mnie flagi – miejskie i państwowe, jakie rano widziałam w drodze do pracy. I zwyczajnie nie wiedziałam, na jaką to okazję. Nie myślę, żeby na pamięć faktycznej instalacji polskiego rządu w mieście nad trzema rzekami, bo to w dzisiejszej narracji, choć już chyba się i tego określenia nie używa, to mocno niepoprawne święto. No i zwyczajnie nie wiem, co trym razem honorujemy przy użyciu barw biało-czerwonych oraz z dodatkiem zielonego.
Inna rzecz, że faktycznie dziś przypada dokładna rocznica pojawienia się w mieście grupy wągrowieckiej i otwarcie polskiego rozdziału historii miasta Landsbergu zamienionego w Gorzów Wielkopolski. No przecież… Dziś Dzień Pioniera.
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.