2018-03-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Co prawda, wszystko wskazuje, że będzie Biała Wielkanoc, ale komu to tak naprawdę przeszkadza. Trzeba się cieplej ubrać, parasol w rękę i też będzie ślicznie.
Tak mam, że od kilku lat uciekam z kraju na Wielkanoc za zachodnią granicę. Zarazili mnie znajomi i zaraza została. Powiem tak, szczególnie się cieszę z tego wyjazdu w tym roku. Zwyczajnie jestem zmęczona i zniechęcona tym, co się w przestrzeni publicznej wyprawia. I nie chodzi tylko o miasto nad trzema rzekami, bo chodzi o pryncypia.
A w tej sferze nic na razie się nie szykuje lepszego. Drażni mnie wykrzywianie polszczyzny, drażnią nastolatki mówiące językiem przystającym grypsującym więźniom, a które coraz częściej spotykam na ulicy. Drażnią mnie kłótliwe paniusie, na jakie co i rusz się natykam.
Drażni mnie płytkość a właściwie bylejakość tego, co się w lokalnej kulturze dzieje. Czkawką odbija się reforma, jaka tu się jakiś czas temu odbyła. A jak dołożyć to, co się wyczynia w sferze ogólnej, to przygnębienie rośnie.
Ja sobie dlatego funduję ucieczkę od rzeczywistości – czytam Tomasza Manna, słucham ukochanego Jana Sebastiana Bacha, no i wyjeżdżam.
Szanowni, znikam na kilka dni, a wam wszystkim – mokrego zająca, kolorowych pisanek, smacznego śniadania wielkanocnego, wszystkiego dobrego na tych kilka dni oddechu. Wyłączcie telewizory, wyjdźcie na spacer. Jednym słowem – wszystkiego tylko dobrego.
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.