2018-04-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Rycząco na ulicach oznacza dla mnie jedno – znów motocykliści wyjadą na ulice i znów będą produkować hałas. Nie lubię motocyklistów, nie lubię hałasu. I nie lubię głupich zachowań, jakie są udziałem tych ludzi.
Już oficjalnie wiadomo, że otwarcie sezonu motocyklowego odbędzie się w następną sobotę. Będzie zlot na palcu Gorzowskiego Rynku Hurtowego, przejazd przez miasto i cokolwiek więcej. Będzie głośno, bardzo głośno i trochę smrodliwie. Wiem i rozumiem, że motocykliści chcą zaznaczyć swoją obecność. Wiem i rozumiem, że kawalkada moto po mieście może być atrakcyjna. Rozumiem fascynatów. Rozumiem tych, co lubią. Rozumiem. Ale ja nie lubię ani motocyklistów, ani hałasu przez nich produkowanego. I tak się szczęśliwie dla mnie składa, że akurat tej soboty będę sobie daleko od miasta.
A wracając do moto. Mam znów misz masz poznawczy. Bo z jednej strony to są straceńcy jeżdżący po mieście i produkujący hałas, a z drugiej ludzie ze stowarzyszeń, klubów motocyklowych, którzy deklarują, że hałasu w mieście nie produkują, a co więcej, dokładają się do akcji różnych. Właśnie ci drudzy kilka razy mnie przekonywali, że warto się z nimi gdzieś tam wybrać. Bo ich zloty, ich akcje inaczej wyglądają. Może i tak, ale ja się zwyczajnie nie nadaję na takie spotkania. Nie bawi mnie czar moto, nie bawi wiatr we włosach i kwiaty.
Uważam natomiast, że miasto winno być wolne od moto jeźdźców – tych z różnych dobrych stowarzyszeń, jak i tych wolnych, którzy mają yamahy, kawasaki, hondy i inne … I dawaj do przodu ile fabryka dała. Jak kto ma motor, który osiąga przyspieszenie maksymalnie szybkie, to niech sobie jedzie do Gdańska. A nie kręci ósemek po mieście. A niestety tak się dzieje. I nawet dobre wzorce światłych moto nie zmienią postrzegania tych straceńców.
Święto miejskie już za chwilkę, święto z moto. Jak dobrze, że mnie nie będzie.
I z drugiego kątka, też blisko moto światu. Dziś 75. urodziny obchodzi Florian Florczak. Były miejski inżynier ruchu. Ciekawy człowiek, czynny choć na emeryturze. W Rotarianach działa. A działa i to skutecznie, wiem. Wszystkiego naj panie Florek, bo tak zawsze do Floriana Florczaka mówiłam i mówię.
Ps. Dziś mija 170 lat, kiedy władze austriackie przyznały pełną autonomię Uniwersytetowi Lwowskiemu i zezwoliły na wykłady w języku polskim. Piszę o tym, bo w mieście jest wielu, którzy wywodzą się z Lwowa. Polska uczelnia w polskim wówczas mieście drogami zawikłanymi historii przechodziła takie zakręty. Po polsku, potem po niemiecku, i znów po polsku. Lwów zawsze do 1945 roku był przywiązany do Polski. Po 1945 też. W mieście naszym jest wielu ludzi, którzy pamiętają polski Lwów. Ja się pod tym pospisuję. Znam, lubię, tęsknię, jeżdżę… Bałaku się uczę. Ale nie mieszam pojęć.
Ps. 2. Dziś mija 490. rocznica śmierci Albrechta Dürera. Wybitny rysownik, wybitny obywatel Norymbergi. Nikt lepiej nie namalował zająca… Wielu z nas, z tego miasta jedzie do Norymbergi, żeby zobaczyć. Nie hitlerowskie pamiątki, ale właśnie ślady Dürera… Tego zająca, którego można zobaczyć tu:
https://www.google.pl/search?q=durer+zaj%C4%85c&client=firefox-b-ab&dcr=0&tbm=isch&tbo=u&sour
ce=univ&sa=X&ved=0ahUKEwic7Iey0qPaAhXH6CwKHbyOBgcQsAQILg&biw=1366&bih=621#imgrc=KanCpP6m5tfyfM:
Dlatego o tym piszę, bo ludzie związani z malarstwem cenią, inni zwyczajnie lubią. Ja też.
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.