2018-04-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Od jakiegoś czasu źle znoszę teksty o sytuacji Żydów w Polsce, zwłaszcza w kontekście tego, co się wyprawia obecnie w kraju. Dobrym promykiem jest dla mnie apel pani Grażyny. Spotkamy się na kirkucie.
Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem antysemityzmu. Jesteśmy w przededniu obchodów kolejnej rocznicy powstania w Getcie Warszawskim. Znajomi piszą, może spotkajmy się na kirkucie. Na gorzowskim kirkucie. Ja owszem i tak. Najpierw przy kamieniu, tam gdzie była synagoga. Potem na kirkut. To będzie 19 kwietnia. Zamówię taksówkę dla pani Grażyny. Zastanawiam się, kto na kirkucie tym gorzowskim odmówi, przeczyta kadisz. Ja nie mogę, bom kobieta. Religia nie pozwala. Ale pal sześć. Przeczytam. Przeczytam Kadisz. Oczywiście nie wiem, kto spod kamienia, dzięki wszystkim, którzy doprowadzili do postawienia tego kamienia, wyruszy na kirkut. Kto pojedzie, dobrze. Kto nie, też dobrze. Przymusu nie ma. Żadnego. To za kilka dni będzie. Powtórzę, co się wydarzy… Zobaczymy.
I z kolejnego kątka. Uwielbiam latać. Samolotami lubię. Szybko i skutecznie się jest tam, gdzie się chce. Dlatego z rewerencją przyjęłam info, że z Ławicy do Lwowa mogę bardzo szybko. I super, samolotem do Lwowa, szybkie spojrzenie na dzielnicę ormiańską, potem szybko na te żółtki i dawaj do Poczajowa, do Oleska, do Stanisławowa, w końcu do grodów i zamków. Lot z Ławicy do Lwowa to chwila. A potem już hulaj dusza piekła nie ma. Tylko trzeba te żółtki opanować.
Nie bez kozery o lotach wspominam. Bo nagle się okazało, że mamy kilka lotnisk, krajowcy, skąd można byłaby ryznąć w Europę. I z których się nie da Nie da się z Babimostu – Nowe Kramsko. No cóż.. Chciejstwo. Do niczego nie doprowadza. Chciejstwo.
No cóż. Jeżdżę w różne bliskie i dalsze kątki. Nie lubię chciejstwa.. Nie lubię bylejakości… No cóż. Tak mam
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.