2018-05-24, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Kwadrat po remoncie nie podobał mnie się ani przez chwilkę. A teraz tym bardziej mnie się nie podoba. Ale mnie zwyczajnie boli serce, kiedy patrzę na coś takiego.
Mam na myśli zżółkniętą, wyschniętą trawę z rolki, jaką tam położono. Bo ja zwyczajnie lubię zielsko – to do jedzenia i to do życia. Za to do życia mam też trawę. I serce mnie zwyczajnie boli, kiedy patrzę na konkursowo zmarnowaną zieleń. Co z tego, że z rolki, ale jednak trawa. Ktoś zapomniał podlać? Nie przygotowano odpowiedniej nawierzchni? Szlag mnie trafia, kiedy patrzę, jak marnuje się w tak bezmyślny sposób pieniądze. Jakoś nie ma szczęścia ten do niedawna przytulny placyk. Nie ma. Najpierw dano mu betonową twarz, potem okazało się, że rdzewieje nowiutka fontanna, teraz jeszcze i to. Może trzeba na etacie w magistracie zatrudnić babcię szeptuchę, taką prosto zaimportowaną z Podlasia, żeby takie klątwy, a jestem przekonana, że nad Kwadratem klątwa wisi, zamawiała. Zresztą babcia szeptucha miałaby znacznie więcej do roboty, bo takich klątw i klątewek znalazłaby się cała masa. W każdym razie to skandaliczne, co się wydarzyło z zielenią na Kwadracie. Takie coś nie powinno się wydarzyć.
A teraz z drugiego kątka, też zielonego będzie. Muzeum Lubuskie bardzo serio zabiera się za rewitalizację, ucywilizowanie swojego ogrodu, znaczy ogrodu założonego przez budowniczego willi, a ubogaconego przez byłego dyrektora placówki pana Zdzisława Linkowskiego. No i bardzo dobrze, bo to przepiękny kawałek miasta, tego kurnikowatego coraz bardziej miasta, jest. Moi przyjaciele z miasta koziołków zwykle jak do mnie wpadają, mają jedno życzenie – do muzealnego ogrodu a potem na bulwar… Teraz z tym bulwarem bieda, bo kawy się napić nie można, ale to stan przejściowy.
Fajnie, że ogród muzealny zyska nową cywilizowaną twarz. Może czakram na wzgórzu się ożywi i odmieni generalnie złą karmę, jaka moim zdaniem, nad miastem od jakiegoś czasu wisi. No ja w każdym razie kciuki mocno za powodzeniem planu trzymam.
Ps. Bo zwyczajnie muszę. Olga Tokarczuk otrzymała International Booker Prize – to jakby dostała Oscara. Najważniejsza brytyjska nagroda literacka i jedna z najważniejszych w świecie literatury poszła w ręce pisarki, którą szalenie lubię, którą poważam i szanuję. A za „Księgi Jakubowe” będę jej wdzięczna do końca życia. W mieście na siedmiu wzgórzach trochę fanów jej pisarstwa jest…. W każdym razie wielkie gratulacje i zaczynam czytać opowiadania najnowsze…
Miastu przybędzie kolejny honorowy obywatel. Ten zaszczyt przypadł panu senatorowi Władysławowi Komarnickiemu.