Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Arnolda, Edgara, Elżbiety , 8 lipca 2025

Coś wspaniałego dzieje się w mieścinkach niedaleko nas

2018-05-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

O tym, że moda na regionalizm to jednak coś więcej, niż moda, wiem od dość długiego już czasu. Ale zawsze przeżywam coś na kształt zdumienia, kiedy uda mnie się trafić na intrygujące wydarzenie właśnie z regionem w tle.

A było tak. Przemili znajomi zadzwonili, że jadą do Lubniewic, bo tam szykuje się ciekawa prezentacja zdjęć z przeszłości miejscowości, a może jeszcze coś. Mnie namawiać do jakiejkolwiek wycieczki, choćby za opłotki Miasta, namawiać długo nie trzeba. Więc tylko potwierdziłam, zarzuciłam plecak z aparatem, kapelutkiem i butelką wody na garba i dawaj najpierw na miejsce zbiórki, a potem do Lubniewic. No i warto było, oj bardzo warto było.

Szefowa miejscowej biblioteki urządziła bowiem wystawę starych pocztówek ze zbiorów prywatnych, przygotowała wystąpienie, także prywatnego znawcy lokalnej historii – i to tej rzadko wspominanej, bo gospodarczej oraz potem zaprosiła na szarlotkę i do wymiany myśli.

Spotkanie otworzyła pani Marta Rusakiewicz, kierownik biblioteki. Potem głos zabrał burmistrz Tomasz Jaskuła (córeczki w wózku pilnowało w tym czasie kilka osób, głównie moja przemiła znajoma). A potem to już raj dla regionalistów. Swoje zbiory pocztówek prezentowała pani Alina Bumbul, o gospodarce mówił pan Jerzy Smalec. Wymieniem z nazwiska, bo to niebywałe, że w tak małym środowisku znalazły się osoby tak zainteresowane regionem, małą ojczyzną. I niesamowitym było siedzieć, patrzeć i słuchać, jak reagowali ludzie, którzy w dużej ekipie się na tym spotkaniu stawili. Było czymś niezwykłym, wręcz wzruszającym słuchać, jak zgromadzeni reagowali na obrazki. Komentowali,  mówili, co jest, gdzie kto mieszka, kto już nie mieszka, czyj dom stoi, a którego już nie ma. Dla mnie to było niezwykłe doświadczenie. Organizatorce szczere gratulacje.

I tak sobie tam Pod Morwą siedziałam, wzruszały mnie komentarze. A potem przeniosłam się myślami do wielu, bardzo wielu spotkań w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej oraz w wielu w Muzeum Lubuskim im. Jana Dekerta czy Archiwum Państwowym. Też zwykle sobie siedzimy, słuchamy wykładów, potem dyskutujemy, dopytujemy, spieramy się na pamięć, ale i historyczny argument. Tyle tylko, że mnie się wydawało jeszcze do wczoraj, że w większym Mieście łatwiej, bo więcej materiałów, bo więcej dyskutantów. Bo jakoś tak. I doszłam sobie oto do takiej konstatacji. Generalnie takie spotkania udają się tylko w miejscach, gdzie są ludzie, którzy lubią historię swojego regionu, swojej małej ojczyzny. Lubią na tyle, aby czytać książki, licytować na eBay czy innych podobnych pocztówki, sprowadzać przez międzybiblioteczną książki, żeby jedno zdanie, a jak dobrze pójdzie, to rozdział przeczytać. Robią to dla siebie, a potem przychodzi moment, że dane im jest podzielić się swoimi zbiorami, pasją, fisiem, inaczej mówiąc. Owszem tak, w Mieście jest ich więcej, ale jak się okazuje, w mieścinkach też są. I jak to dobrze, że są animatorzy, którzy tych fiśniętych (w moim języku komplement najwyższy) wyciągnąć, pokazać, a przy okazji, przez nich właśnie zapalić kolejnych do poznawania dziejów ziem własnych. I co ciekawe, historia tych ziem, to także dzieje sprzed 1945 roku.

Coraz więcej nas jest, którzy tak postrzegają te nieproste i mocno zakręcone wydarzenia. My w Mieście oswoiliśmy już dawno historię Landsbergu. Podobnie zadziało się w Mieście Margrabiego Jana, czyli w Kostrzynie. Teraz do listy dołączyły Lubniewice. Myślę, że można spokojnie dołożyć też Międzyrzecz, Ośno Lubuskie, podgorzowskie gminy, Słubice, jednym słowem – umoiliśmy historię. I choć ona czasem uwiera, boli, to jednak potrafimy się z nią mierzyć. Potrafimy już mówić o złych, ale i dobrych stronach tego, że nasi dziadkowie i rodzice tu zamieszkali, a w konsekwencji i my tu mieszkamy. Zła karma odmieniła się na dobrą i tak trzymajmy.

A żeby zdjąć trochę niezamierzonego patosu, który się tu jednak wkradł, to powiem, że świetny, historyczny wieczór w Lubniewicach spędzony w towarzystwie przemiłych bardzo znajomych zakończyliśmy w Woiński Spa. Na tarasie tego ślicznego miejsca, z widokiem na wyspę i na plaże lubniewickie zjedliśmy zupę dnia. Ni mniej, ni więcej był to barszcz ukraiński, choć miały być lody (czego ja od zawsze nie jadam). Barszcz świetnie smakował, kosztował bardzo rozsądnie. Taki to był niezwykły wieczór. A jak dodać do tego zachód Słońca…. Tam, w Lubniewicach. Panowie i panie. Ja więcej chcę takich okazji w życiu.

O awanturze domowej w wykonaniu własnego dżina z czarnego imbryka do herbaty pisać nie będę. Bo jak śmiałam pojechać na coś fantastycznego bez niego? Ano bywa, jeździ się czasami w różne miejsca. Dżin siedzi w imbryku i komunikuje, że do Legnicy też nie jedzie. Trudno. Postaram się sama dać sobie radę. Bulgoty z imbryka komunikują, że nie. No cóż. Zobaczymy.

Ps. Dziś świat filmowy, ten przywiązany do znakomitego, hollywoodzkiego kina obchodzi dziesiątą rocznicę śmierci Sydney’a Pollacka. To była wybitna postać filmu. Amerykański producent, z domu Żyd, reżyser, aktor, człowiek dusza tamtego Hollywood. Dość przypomnieć, że był producentem takich filmów, jak choćby Iris, Sabrina, Wspaniali bracia Baker, ale reżyserem takich: Pożegnanie z Afryką, Tootsie, Bobby Derfield, Trzy dni kondora, Tacy byliśmy. I wielu, wielu innych. Sam jako aktor pojawiał się w wielu. Tylko te przywołane przez mnie tytuły o drżenie serca przyprawiają wielu kinomanów w Mieście i nie tylko. Od ich premier minęło wiele lat, ale wiele razy do nich, do tych filmów, do tych wzruszeń wracamy. Oglądamy i ciągle się wzruszamy. Sidney Pollack miał niezwykłego nosa, niezwykły talent do przekładania na język filmu zwykłe z pozoru obrazki literackie. To już dziesięć lat. Ten pan w wielkich okularach zawsze mówił, że interesują go ciekawe historie. Sam tworzył ciekawe historie. To dziś mija dziesięć lat, odkąd na Niebieskiej Filmowej Łące siedzi, patrzy na nas i tylko się uśmiecha, kiedy komuś uda się podobna sztuka. To dziś mija dziesięć lat od Jego śmierci.

Ps. 2. Tylko przypominam. Dziś Dzień Mam…. Kwiaty, czekoladki…. Wszystko dla mam. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x