2018-06-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Kolejny raz jestem w środku długiego weekendu. Dziwnie to wygląda, bo część pracuje, część nie. Puste miasto jest jeszcze bardziej puste.
Nie lubię długich weekendów. Dezorganizują mi porządek tygodnia. Trudno jest cokolwiek zrobić, bo nie wiadomo, kto pracuje, a kto nie. Puste zwykle miasto jest jeszcze bardziej puste. Przemili znajomi zauważyli, że zrobił się jakiś narodowy nowy obyczaj. Jak jakiś dzień wolny wypada w środku tygodnia, to generalnie cały tydzień jest jakby wolny. No i rzeczywiście coś w tym jest. Nie lubię długich weekendów.
A teraz z drugiego kątka. Przejrzałam sobie media społecznościowe i zobaczyłam, że środowy aramagedon w postaci półgodzinnej ulewy był rzeczywiście armagedonem. Zalane ulice, zalane piwnice, zalane wszystko… I patrzcie, równo rok temu, mniej więcej o tej samej porze zdarzyło się dokładnie to samo. Ulewa z gatunku gęstych i obfitych też zalała pół miasta, okolicy już nie, bo w okolicy nie padało. Urzędnicy przekonują, że nic nie mogą, bo winna jest kanalizacja deszczowe, która nie jest w stanie przyjąć takiej masy wody w tak krótkim czasie. Może i nie, ale ja bym chciała wiedzieć, kiedy ostatnio była czyszczona, kiedy służby odpiaskowywały studzienki kanalizacyjne. Moim zdaniem dawno lub bardzo dawno, bo śladu po takich działaniach nie ma. Może gdyby to było robione systematycznie, to jednak rozmiar zatopień, podtopień i innych dziwnych zamoknięć byłoby odrobinę mniejszy.
I z trzeciego kątka. Wszystkim zachwyconym nowym Kwadratem chciałabym zadedykować spacer po tym miejscu jakiegoś upalnego popołudnia. Słońce nie dość, że daje z góry i to na maksa, to jeszcze rozpalone płytki oddają gorąc od dołu. Iście piekielne miejsce to się zrobiło. Wiem, bo sama sprawdziłam we środę na krótką chwilę przed armagedonem. I choć słońca już nie było, to gorąc był jak w piecu chlebowym… To tak na przyszłość dedykuję wszystkim miłośnikom wypłytkowanych placów, skwerów i innych ścieżek ponoć dla mieszkańców miasta spragnionych zieleni…
Ps. Wszystkiego naj z okazji Dnia Dziecka. Przecież wszyscy gdzieś tam w głębi duszy dziećmi jesteśmy….
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.