Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Dionizego, Nadziei, Zofii , 15 maja 2025

To był jeden z najgorszych weekendów, jakie pamiętam

2018-07-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Miało być oczywiście trudno. Ale jak w sobotę przeczytałam, że Kora nie żyje, to pomyślałam sobie, że jest okropnie. Nie myślałam, że w niedzielę świat na chwilę przystanie.

Pamiętam, jak lata temu byłam na koncercie Maanamu w Amfiteatrze. Naprawdę lata temu. Kora ubrana w czerwone skórzane spodnie i czarny top śpiewała swoje największe przeboje. My w całkiem czcigodnym towarzyskim kółku darliśmy się razem z Nią. Od pamiętnego Opola, kiedy smarkatym podlotkiem byłam i oglądałam owe Opole w rodzicielskim domu (taka tradycja, co zrobisz), starannie parzyłam na zespół i niezwykłą, zjawiskową wokalistkę. A jak zaśpiewała Krakowski Spleen, to ją zwyczajnie i nieodwołanie pokochałam. Ten tekst stał się w pewien sposób moim manifestem na życie. Od soboty wiem, że nie tylko moim. Czytałam, co Kora mówiła, byłam na kilku jej koncertach. Imponowała mi we wszystkim. Wszystkim. Potem, jak zachorowała, trzymałam za nią kciuki. Mocno. Bo kolorowe motyle i jednocześnie mocne i silne kobiety, jakimi te kolorowe motyle są, tak naprawdę wyznaczają ścieżki, pomagają podejmować trudne decyzje. To dla takich kobiet, artystek, stoi się na koncercie po kostki w wodzie, dla takich artystek jedzie się gdzieś tam, żeby znów o tych cykadach na Cykladach, o Buenos, o wielu innych posłuchać. Byłam pewna, że da radę, że jeszcze wystąpi, że znów gdzieś pojadę i nawet po kolana w wodzie stać mogę, aby ją znów posłuchać. Przecież gwiazdy, przecież takie gwiazdy nie odchodzą. A jednak. To był parszywy dzień. Parszywy, bo na Niebieską Łąkę przeniosła się Kora. Trochę po kątach płakałam, trochę Jej słuchałam, trochę sobie przypominałam wzruszenia na koncertach. To był zwyczajnie parszywy dzień.

A potem niedziela. Długo nie włączałam żadnych komunikatorów, bo obowiązki rodzinne, trudne i wyczerpujące w każdym aspekcie nie pozwoliły. Było coś około południa, kiedy usłyszałam, że Tomasz Stańko nie żyje. No i to było już za dużo. No jak to, Tomasz Stańko nie żyje? Najgenialniejszy polski trębacz jazzowy? Nie ma i nie było przed Nim żadnego tak utalentowanego, tak genialnego muzyka jazzowego. Nie ma i na razie jakoś nic nie wskazuje, że ktoś taki zajmie Jego miejsce. Polska scena jazzowa dziś płacze.

Tomasz Stańko miał silne i dość bliskie związki z Miastem. Koncertował wiele razy w mieście, w Jazz Piwnicy, nim został megagwiazdą światowej sceny jazzowej. Mam zresztą od lat Jego zdjęcie. Jego genialne zdjęcie. Wiele lat temu w Jazz Piwnicy zrobił je mój bardzo, bardzo miły znajomy, znakomity fotograf Sławek Sajkowski. Tylko ja i Sławek wiemy, że na tym zdjęciu jest genialny Tomasz Stańko. Poster ten zresztą stoi zawsze w zasięgu mego wzroku. (Zdjęcie zostało zresztą wyjęczane, mocno wyjęczane….. Stroną jęczącą byłam naturalnie ja. Sławek zrozumiał moją miłość do muzyki tego Muzyka).

Potem, jak już Tomasz Stańko został wielką gwiazdą, co dla ludzi słuchających jazzu było tylko kwestią czasu, także zaglądał do Miasta. Oczywiście za sprawą Prezesa, czyli Bogdana Dziekańskiego. Rzadko, bo rzadko, ale jednak.

Było tak. Prezes dzwoni i mówi, będzie Klucz, ale będzie i Gwiazda (naprawdę tak powiedział, z zaznaczeniem wielkiej litery w gwieździe). Na co ja – no dawaj, kto. Dziekański – Tomasz Stańko (to już było po spektakularnych amerykańskich sukcesach i kilku ważnych płytach). Na co ja – no nie wierzę. Na co Dziekański – Rencia, kiedyś skłamałem? Na co ja – no nie… Ale wątpliwości były. Przyszedł czas tego Klucza do Kariery. Stałam sobie w bufecie teatralnym, bo w Teatrze Osterwy Klucz się odbywał, gadałam sobie z różnymi młodymi aspirującymi do nagrody. Było zajmująco. I nagle w barze drzwi się otworzyły. Wszedł niewysoki pan w brązowym płaszczu, nakryciu głowy i w okularach. Pod pachą miał niewielki futerał. W gwarnym do tej pory barze cicho się zrobiło. Pan w brązowym płaszczu nie chciał sobą absorbować przestrzeni i towarzystwa. Ale tak się stało. Ludzi się rozstąpili i Tomasz Stańko, bo to on był, przeszedł. Powiedział ze trzy słowa na powitanie. Po czym poszedł dalej, do garderoby. Nigdy nie zapomnę tej chwili. Cisza długo trwała. A potem w nabożnym skupieniu słuchaliśmy koncertu. Tomasz Stańko potem już po koncercie w miłych słowach mówił o Prezesie i o Jazz Piwnicy, o tym, dlaczego do Jazz Piwnicy przyjeżdża i dlaczego tu się dobrze czuje. A jeszcze potem pojechałam w kilka miejsc, żeby właśnie Jego posłuchać. Ostatni raz na żywo Tomasza Stańki słuchałam w Poznaniu w Zamku.

I wczoraj ta straszliwa informacja. Guru polskiej trąbki jazzowej nie żyje. Taż wiem i rozumiem, że my tu na chwilkę wszyscy i dla każdego ta sama noc, jak pisał genialny rzymski poeta Horacy. Ale przecież to nie prawda. Tacy nie umierają nigdy. I to prawda. Bo pozostanie muzyka. Kory, Tomasza Stańko. Ale dla nas tu pejzaż bez nich będzie już zupełnie inny. Mamy płyty, mamy youtube i cokolwiek więcej. Ale bez nich to już nie jest tak samo. Bo nic nie zastąpi słowa od Kory, od Tomasza Stańki po koncercie, po wyczerpującym wydarzeniu, na szybko…

To był wybitnie parszywy weekend. Polska kultura, polska scena wysoka poniosła niepowetowaną stratę. Tak, jak Kory nie zastąpi nikt, żadna wokalistka, tak samo Tomasza Stańki nie zastąpi nikt. Żaden trębacz. Tak z wielkimi artystami bowiem jest. Umierają, odchodzą. Zostają nagrania, ślady ich pamięci, obecności choćby w takich Miastach jak to nad trzema rzekami, ale nikt nie osiągnie ich charyzmy. Tej ciszy w barze teatralnym, kiedy niewysoki pan w brązowym płaszczu szedł do garderoby, albo tego, że stoi się po kostki w wodzie, aby usłyszeć – Czekam na wiatr, co rozgoni, ciemne, skłębione zasłony…

To był naprawdę mocno parszywy weekend. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x