2018-09-05, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Rzadko się ostatnio zdarza, aby instytucję stać było na takie działania, jak konserwacja obrazów. Dlatego warto gratulować, że choć trzy zyskały świeżość.
Jan Korcz, mistrz Jan, jak do dziś starsza ekipa związana w pewien sposób ze sztuką nazywa pierwszego po II wojnie malarza w Gorzowie, to postać legendowa. Na tyle, że ma swoją rzeźbę na oszpeconym ostatnio skwerku nad Kłodawką. Na tyle, że do dziś wspomina się jego osobność, nieprzysiadalność i inne zachowania. Ale też i autor pejzaży Gorzowa i podgorzowskich wsi. Ma swoich zwolenników, ale i też takich, którzy jego twórczość cenią tak sobie. Niezaprzeczalnie, był pierwszym artystą, który zajechał tuż po II wojnie do Gorzowa i który się tu osiedlił.
Muzeum Lubuskie, wcześniej Okręgowe, dość wcześnie zaczęło gromadzić jego twórczość i dziś ma całkiem interesujący zbiór, choć mogłoby mieć więcej, ale cóż, zawsze brak pieniędzy.
Tym bardziej należy się cieszyć, że udało się zebrać kasę na renowację choćby trzech płócien. Bo nagle okazuje się, że obrazy, o których myślano – ciemne, jednak mają ciekawą paletę, odkrywają swoją nową twarz. Ja tam gratuluję, choć sama do zabitych admiratorek nie należę. Owszem, mam kilka prac, które lubię i jak mam okazję, to oglądam.
Najważniejsze, że jest jakiś krok do przodu. Może teraz uda się poddać renowacji kolejne prace. No i powiem, że bardzo bym też życzyła Miejskiemu Ośrodkowi Sztuki, aby podobne zabiegi spotkały kolekcję, zresztą niewielką, prac Andrzeja Gordona. Kiedy oglądałam z bliska te prace, a było to już poważnych lat temu kilka, to już wówczas widać było, że lifting i to dobry na pewno by się przydał. Teraz już nie mam takich możliwości, żeby pójść do MOS i poprosić o pokazanie akurat „Gordonów”, jak nazywam te prace. Ale raczej nie przypuszczam, żeby jakiś cud się stał i stan tych prac się poprawił…
A teraz raport z pielęgnacji zieleni – z trawników przed SP 17 zginęły róże. Były dwa klomby różane, zresztą pracowicie ostatnio wypielone oraz przycięte, a teraz ich nie ma. Jakaś maszyna ciężka musiała je stamtąd wydziabać, bo ślady po takim działaniu są. No cóż. Taka widać logika działań w tym mieście. Inna rzecz, że parking, jaki układany jest przy Muzeum Lubuskim jakoś coraz bardziej krzywy jest. No i ostatnio usłyszałam – wow, nich przyjdzie zima, trochę przymrozi, a będzie ślizgawa przednia. A prognozy amerykańskich meteorologów są takie, że po morderczym lecie ma nas czekać mordercza zima…
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.