2018-09-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Kiedy szłam spokojnie po mieście, tylko myślenie o książce sprawiało, że nie klęłam głośno. Obawiam się jednak, że trzeba się będzie nauczyć kompletnie nie patrzeć na miasto.
Było tak. Piknął sms, że mam do odebrania książkę. Ucieszyłam się bardzo, bo jakoś tak się składa, że na nią czekałam. Czas w pracy płynął szybo, bo ciągle coś. No i ta książka..
A potem poszłam szybką szagą do miasta, ale nie uszłam daleko, bo zobaczyłam pościnane drzewa przed SP 17, w tym stare iglaki i parę innych. No i zrozumiałam, dlaczego jakiś dzień wcześniej ktoś wydziabał tam skwery różane. No tak, przecież magistrat zabrał się za rewitalizację kolejnego kawałka zieleni. Zwykle tak mam, że jak widzę coś takiego, to boli mnie serce. Według mnie wycinanie zdrowych drzew w centrum miasta to takie barbarzyństwo, jak nie przymierzając pozbawić życia zwierzę lub człowieka. Stałam tam, żal mnie się coraz większy robiło, ale w końcu ruszyłam po książkę.
I chyba dobrze się stało, że akurat tego dnia czekała na mnie książka Antoniego Pawlaka „Zapiski na paczce papierosów”. A w niej anegdota z Ireną Byrską w roli głównej. Tylko przypomnę – Irena Byrska wraz ze swoim mężem Tadeuszem była twórczynią pierwszych wielkich sukcesów Teatru Osterwy za jego polskiej historii, jakby się tak zastanowić, to chyba największych jednak.
No i właśnie ta anegdota, jak i dziesiątki innych sprawiła, że nastrój trochę mnie się polepszył.
No i tak sobie w domu siedziałam, trochę się złościłam, trochę się śmiałam, aż doszłam do takiego oto wniosku. Na nic całe gadanie o wielu rzeczach, na nic bicie się o poprawę jakości życia choćby przez to, żeby zielska nie niszczyć. Wszyscy to mają w głębokiej oraz dalekiej pogardzie. Pamiętam, jak kiedyś w zamierzchłych czasach zaczął być modny slogan, że praca dziennikarzy na nic i nikomu nie jest potrzebna, bo i tak wszyscy to mają gdzieś. No i faktycznie te słowa stały się rzeczywistością. I to rzeczywistością zarówno w sferze mikro, jak i makro. Smutne to i przerażające.
Zabulgotało na wieść o tym, że sam słynny Starbucks przybywa do miasta. Już widzę te kolejki po kawę i ciastka owsiane.