Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Dionizego, Nadziei, Zofii , 15 maja 2025

Czasem trzeba wrócić do tego, o czym się pisało kiedyś

2018-09-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Kolej, znaczy jakaś jedna z miliona spółek, poinformowała, że skończyły się prace na gorzowskim wiadukcie kolejowym w zabytkowej estakadzie. Będzie szary. SZARY!!!!

Trzeba, bo choć się pisało, to jednak ciągle ważne są.

No tak, most ma być szary. Nie żebym coś miała naprzeciw szarego, gołębiego, siwego, jakkolwiek. Lubię, nawet bardzo. Sama mam trochę szarych ciuchów, w domu rodziców niemal wszystkie ściany są w takim kolorze. Czasem moje ulubione jezioro Portki też ma taki kolor. Nie mówię o Warcie i dwóch innych rzeczkach w mieście, bo też szarawe bywają. Wtedy szczególnie lubię nad nimi siadać. Tylko gołębi miejskich nie lubię, ale to już inna inszość jest.

Natomiast bardzo, ale to bardzo nie podoba mnie się dictum takie, że most na estakadzie ma być szary. SZARY. Był niebieski i powinien być niebieski. Tym bardziej, że i elementy mostu Staromiejskiego, jak i tego paskudztwa, czyli Dominanty, przez gorzowian, ale i nie tylko, z lubością nazywanej Pajęczycą, Teklą czy jakkolwiek, są niebieskie tylko dlatego, że miały być kompatybilne i współgrać z mostem właśnie. Bo on był…

Usłyszałam ostatnio trochę głosów od miłych znajomych, ale i od nie tylko od nich, że może jeszcze nie wszystko stracone. Może jeszcze kolej, albo jedną z miliona spółek odpowiedzialnych za ten kawałek infrastruktury uda się przekonać i jednak most ostatecznie stanie się niebieski. Jeden z głosów był też i taki, że może trzeba czyn społeczny (sic!) zrobić, zaproponować kolei, albo jednej z miliona spółeczek, że sami go pomalujemy. Zrobimy zbiórkę na farbę, jakąś bardzo dobrą, uprosimy jakąś gorzowską firmę, żeby nam rusztowanie na kilka godzin postawiła i sami sobie most pomalujemy. Myślę, że gdyby senatora Władysława Komarnickiego poprosić, to na pewno by pomógł w tej kwestii. W taki scenariusz pod tytułem zryw obywatelski coś nie bardzo wierzę, ale kto wie. Jakby było przy tym trochę zabawy, to pewnie by się udało. Narodek jednak dość nieobliczalny jest.

Najważniejsze jednak, że w Gorzowie jest trochę sporo ludzi, którzy chcą powrotu do tego, co było, do czego się przyzwyczaili i dla których akurat niebieski most to ważny znak pejzażu kulturowego, znak, który właśnie zginął, a o zniknięciu którego mowy wcześniej nie było.

Ja wiem, że to drobiazg, ale jak chcą najstarsi mędrcy czy to z Mezopotamii, Grecji, Rzymu, Chin lub innych wysp Hula Gula, w takich drobiazgach tkwią istoty rzeczy. Może dlatego raz jeszcze powtórzę w imieniu swoim i nie tylko swoim – może kolej przemyśli i jednak pomaluje most na wiadukcie na niebiesko. To taki ładny kolor, jakby innych motywacji brakło.

A teraz z drugiego kątka. Też zresztą opisanego przeze mnie z milion razy. Chodzi mnie o ulicę Chrobrego. A tak dokładnie o samochody tam parkujące, choć to cały czas jest ponoć deptak. O kwestii przypomniał znajomy na forum społecznościowym. I zadziało się na zasadzie – uderz w stół, a nożyce się odezwą.

A było tak. Wracałam z pracy. Dzień ładny, gorąc poszedł precz, więc sobie szłam przez śliczny już tylko z jednej strony skwerek z malarzami. Ja sobie szłam wolniutko, a na zaślepioną ulicę Łokietka u zbiegu z Chrobrego – od strony szkoły muzycznej – zajechał wypasiony terenowiec. Wjechał na chodnik. I w tym momencie z ławki, na której siedzieli jacyś mili ludzie, poszedł tekst – No i gdzie jedziesz? Nie widzisz, że tu parking jest? Musisz? Tu nie wolno! Z autka wysiadła dziewczynka z instrumentem, a tatuś w wypasionym terenowcu zawinął w Łokietka przy restauracji. Przejechał zwyczajnie przez mostek i pojechał dalej. A ludzie, którzy zwrócili kierowcy uwagę, komentowali, że to jest zwykłe …, i dalej deliberowali, że tak być nie powinno. Ano nie powinno.

Mnie urzekło, że ludzie jednak napastliwi nie byli, starali się zwrócić uwagę kierowcy, że jednak nie tak się zachował. No cóż, siła terenowca sprawiła, że pan ich zignorował. I tak się dzieje cały czas na Chrobrego, którego już nikt na szczęście Szlakiem Królewskim nie nazywa, bo to śmiech na pustyni. Kto ma auto, to tam jedzie, parkuje, stoi, zagraca. Za nic ma znaki ograniczające wyjazd na ten skrawek miasta oraz parkowanie. Ludziom się to nie podoba. Mieszkańcom. I myślę, że dobrze by było, aby może Straż Miejska, która ma zaledwie kawałeczek do tego miejsca, jak i policja, jednak wzięły sobie pod uwagę te głosy.

A przy okazji to też glossa do projektowanego deptaku w miejscu, moim zdaniem, najmniej do tego się nadającym. Ale o tym nie chcę pisać.

Ps. Co prawda wczoraj już pisałam, że książki potrafią uratować życie. Bo tak jest. Od zawsze w to głęboko wierzę. Ale teraz powtórzę. I zaapeluję – niech WiMBP zakupi do swoich zbiorów książkę Antoniego Pawlaka „Zapiski na paczce papierosów”. Formuła – luźne spostrzeżenia, anegdoty, doświadczenie przekute na słowo, sytuują ją w całkiem ciekawym nurcie literatury światowej. Jak kto chce dociekać, niech pomyśli o Czesławie Miłoszu lub Michaile Bułhakowie. To zaiste świetna lektura. I jak pięknie obnaża zadęcia różne. Zwyczajnie dobrze robi na psychikę i pokazuje, że duch w narodzie jednak nie umiera. Mnie tam zauracza niemal każdy zapisek – bo wielu z bohaterów albo gdzieś osobiście spotkałam (rzadkość), albo znam ich z lektury, z obserwacji życia publicznego. Naprawdę smakowite rzeczy. Zabawna, ale i miejscami gorzka literatura. Jak dobra, to taka powinna być. A język? A język jest mistrzostwem świata.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x