2018-10-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Obiecałam sobie, że nie będę komentować polityki, ale teraz muszę. Ze zgrozą bowiem odebrałam słowa kandydatów pewnej partii do władz miasta. Ze zgrozą i niedowierzaniem.
Chodzi mnie konkretnie o pomysł budowania kolejnych parkingów w ścisłym centrum Gorzowa. Fakt, mało ich jest, ale na to, co centrum oferuje i tak jest ich dość. Kandydaci proponują utworzenie nowych parkingów na niemal wszystkich zielonych skwerkach i miejscach jeszcze niezajechanych. Przecież to jakiś absurd. Miasto ze swojej definicji jest dla ludzi, dla mieszkańców. Dopiero w drugiej a może i nawet trzeciej kolejności dla pojazdów.
W cywilizowanych krajach, za które mam nie tylko kraje Europy Zachodniej, odchodzi się od tego, żeby prywatnym autem można było dojechać w każdy najmniejszy nawet zakamarek centrum. Stawia się na punktualną, ekologiczną i nowoczesną komunikację publiczną. Ba, do wielu miast, znaczy centrów, nie da się wjechać bez stosownej opłaty.
A tylko w nas nagle ktoś ogłasza cokolwiek dziwny, a moim prywatnym zdaniem mocno kuriozalny plan. Lepiej bowiem zabetonować czy wykostkować tę rachityczną zieleń i dać miejsce do parkingów. Pogratulować pomysłu i rozeznania w światowych trendach.
A skoro o kostkowaniu myślę, to jednak przekonałam się, że moje znów na wierzchu. Przeszłam się specjalnie obok placyku przy Łaźni. Mam w uszach słowa pani urzędnik, która twierdziła, że pięknie tam będzie. Owszem tak, pięknie, jeśli ktoś lubi wybetonowane lub wyłożone kostką ogromne place. Bo właśnie tam tak zaczyna wyglądać. Niezbyt piękny pomnik, do którego ma prowadzić szerokie podejście, potem równie szerokie chodniki do Drzymały. Zdaje się, przynajmniej mnie, że inaczej to miało wyglądać, inaczej urzędnicy to przedstawiali. Szkoda słów i już.
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.