2018-11-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Od zawsze lubiłam 1 listopada. Czarował mnie świat rozświetlony zniczami. W tamtych czasach to były otwarte lampki. Potem sytuacja się nieco zmieniła, ale nadal lubię cmentarze.
1 listopada dotyczy każdego, bo każdy ma kogoś, kto mu odszedł – babcię, dziadka, rodziców, może rodzeństwo, miłych znajomych, przyjaciół. Ja też mam parę osób z tej listy. Myślę o nich od czasu do czasu, o niektórych częściej, o innych rzadziej, ale jakoś do mnie wracają. Często zachodzę na cmentarz świętokrzyski w Gorzowie. Przyciąga mnie klimatem, szukam zawsze pewnego anioła ze złamanym skrzydłem. Potem idę na grób Franciszka Walczaka, potem do litewskiego lotnika i do kwatery powstańców wielkopolskich. Często tam robię zdjęcia, których raczej nikomu nie pokazuję.
Rodzinne groby mam w Skwierzynie i dalej jeszcze. Tam z kolei rzadziej bywam. Zawsze jednak przy okazji 1 listopada. Palę zniczki, przyglądam się dekoracjom na innych grobach i zawsze zaskakuje mnie ostentacja, bo jak inaczej to nazwać. Groby zastawione olbrzymią liczbą zniczy w najdziwniejszych kolorach i kształtach, do tego te donice z chryzantemami. No ostentacja. Pamiętam, jak kiedyś na polski cmentarz przy okazji Dni Zadusznych zaprowadziłam mego szwedzkiego przyjaciela. Nie bardzo rozumiał, co tu się zadziewa. Potem zaczął robić zdjęcia, a na koniec musiałam odpowiedzieć na milion pytań, w tym na to najważniejsze – skąd się wam to wzięło? Przecież tego, takiego świętowania nie ma nigdzie. No i co? Nic. Nie dałam rady odpowiedzieć, bo zwyczajnie nie wiem, skąd nam się to wzięło.
A teraz z drugiego kątka. Otóż wczoraj ewangelicy obchodzili Dzień reformacji – bardzo ważne święto. To rocznica przybicia 95 tez przez Marcina Lutra na drzwiach kościoła w Wittenberdze. Znajomym ewangelikom serdeczne, choć spóźnione życzenia szczęśliwego Dnia Reformacji, bo zdaje się, że w obecnej rzeczywistości jakoś się o tym wyznaniu chrześcijańskim nie pamięta.
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.