2018-11-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Wydawało mnie się zawsze, to znaczy od lat wielu, że choć Gorzów to miasto posklejane z różnych kawałków, ma jednak jedną świętość. Okazało się, że nie.
Z dużym zaskoczeniem przyjęłam informację o tym, że ktoś pomalował twarz postaci Edwarda Eddy Jancarza biała farbą. To kolejny przykład niszczenia tego, co ładne i co ma znaczenie w mieście.
To, że kradną fajerkę Szymonowi, to że ukradli tablicę Pawłowi Zacharkowi, nawet to, że skradziono główkę Zenona Bauera – nawet jestem w stanie jakoś zrozumieć, choć przyznam, że ciężko mi to przychodzi. Złodzieje, zwykli bandyci potrzebowali na flaszkę, to poszli i ukradli. Nie mniejszego kalibru złodzieje i bandyci kupili od nich ten brązowy złom, choć na każdy rzut oka, nawet we fragmentach, widać, co to za złom. Podobnie jak z literami z nagrobków cmentarnych. Ten sam kaliber draństwa i złodziejstwa.
Natomiast pomalowanie twarzy rzeźbki najbardziej szanowanego żużlowca – o to już jest coś innego. To jest szargnięcie pamięci jednej z ikon, i to takich, do których miasto nader chętnie się przyznaje, a turyści, jak przyjeżdżają, to chcą właśnie tę rzeźbkę widzieć.
Okazało się, że nie ma świętości, i to mieście, gdzie, cytując mego szanownego kolegę Pawła Krysiaka, żużel to religia. Otóż nie, nawet tu nie.
Smutne, że doczekaliśmy wszyscy takich czasów, kiedy wandal – nie jest istotne – pijany czy trzeźwy, a może naćpany – rządzi w mieście. Przykre nawet dwa razy.
Nikt nie umie znaleźć metody na durniów niszczących dobro wspólne. Nikt. A dlaczego – przyczyna prosta. Brak kształcenia obywatelskiego od najmłodszych lat.
A fundatorom współczuję i jednocześnie podziwiam, że cały czas im się chce. Bo mnie zwyczajnie już by się nie chciało upiększać miasta, które tego zwyczajnie nie chce…
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.