2018-12-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Już po świętym Mikołaju. Kto miał dostać prezent, ten dostał. Komu była rózga pisana, temu rózga się dostała. Ale na poważnie, coraz bliżej święta i coraz więcej ich znaków.
O świątecznych dekoracjach w mieście jakoś nie chce mnie się pisać. Nie lubię, jak obok siebie znajdują się elementy kompletnie niestyczne. A za takie mam właśnie świąteczne ozdoby w totalnie rozkopanymi i totalnie pozostawionym samemu sobie mieście.
Natomiast chcę zauważyć, że coraz więcej gorzowian wyprawia się na niemieckie jarmarki adwentowe. Jak po niemiecku one się nazywają, powiedzieć, napisać jednak nie, więc się nie będę wygłupiać. W każdym razie co kogo spotkam, to mówi, że się wybiera do Poczdamu albo Berlina, bo zwyczajnie najbliżej, bo fajnie można czas spędzić, i to nie tylko przy grzanym winie czy wurstach.
Najbliższy jarmark w Poczdamie to właściwie dwa jarmarki – jeden przy Bramie Brandenburskiej – tak, tak Poczdam ma Bramę Brandenburską, nawet starszą od tej w Berlinie, gdzie dla odmiany jarmarku nie ma. A drugi, ten który mnie od kilku lat tam ściąga, to jarmark w Dzielnicy Holenderskiej. No i okazuje się, że właśnie ten jarmark upodobali sobie gorzowianie, którzy się tam gremialnie wyprawiają,
Może się wiec wydarzyć taka sytuacja, że dwie uliczki w królewskim mieście zamienią się nam w lokalny Szlak Królewski, na którym spotykać będziemy dawno niewidzianych znajomych. Czy tak będzie? Zobaczymy….
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.