2018-12-20, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Betlejemskie Światełko Pokoju znów już jest w Gorzowie. To znakomita tradycja kontynuowana od lat przez harcerzy.
Od lat i to już sporych co roku dociera do Miasta Betlejemskie Światełko Pokoju. Tradycja iście niezwykła. Ogienek zapalony w grocie Narodzenia Pańskiego w Betlejem, nie bardzo pięknym mieście, dociera do Gorzowa przez wiele granic. Niosą je troskliwe ręce skautów a potem właśnie harcerzy ze Związku Harcerstwa Polskiego. I choć organizacja trochę kuleje, to jednak światełko dociera zawsze na czas.
Dla mnie jest to najlepszy od lat symbol tego, że święta, których zresztą nie obchodzę, już naprawdę są tuż, tuż. Bo absolutnie jakoś w nastrój świąteczny nie wprawiają mnie te różne dekoracje i świecidełka. Natomiast Betlejmski ogieniek jest dla mnie znakiem poświęcenia, chęci podzielenia się czymś dobrym z każdym, kto tego chce.
No i o zbliżających się świętach świadczą też liczne występy jasełkowe, których coraz więcej wszędzie jest. Bo szkoły je urządzają, instytucje zapraszają na okolicznościowe koncerty, ludzie zaczynają biegać za prezentami.
Lada chwila też miejska wigilia – przysłowiowy pieróg dla wszystkich, także i dla tych, którzy tego pieroga z różnych powodów mieć u siebie na stole nie mogą.
Idą święta, co zrobić. Trzeba przeżyć.
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.