2019-01-18, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Na pewno wiem już o dwóch wydarzeniach, ale kto wie, może jeszcze coś się wydarzy. No i bardzo dobrze, że w mieście się pamięta o tej dacie.
Na pewno wiem o wystawie porcelany w Muzeum Lubuskim i wykładzie Roberta Piotrowskiego na temat życia w landsberskich domach. Oba wydarzenia wybitnie interesujące, godne zobaczenia, i oba w Dzień Pamięci i Pojednania, czyli 30 stycznia.
Mnie zawsze, od chwili pierwszego Dna urzeka jego nazwa raz cała symbolika, jaką ze sobą niesie. I to dlatego, że w swoich rozlicznych włóczęgach po regionie, a generalnie po ziemiach zachodnich, które nigdy do II wojny nie były polskie, co i rusz natykam się na jakieś dziwne miejsca. Miejsca lub przestrzenie, które mają podkreślić nierozerwalność i ponadtysiącletnią historię polskości. No cóż.
Ja tam planuję w każdym razie wziąć udział w obu wydarzeniach. Jeśli przyjdzie mi wybierać, to pójdę na wykład Roberta, a na wystawę porcelany następnego dnia, bo wiem, że ma być długo. Taki wybór, a co.
I z drugiego kątka. Cały czas się przekonuję, że Muzeum Lubuskie wydało prawdziwego złotego kruka. Mam na myśli album ze zdjęciami Waldemara Kućki. A przekonuję się w prosty sposób. Stale ktoś do mnie dzwoni z zapytaniem, czy nie wiem, gdzie i kiedy będzie można kupić – KUPIĆ album, bo go nie dostał, a przecież – znał Waldemara, – pamięta tamten Gorzów, – jest na zdjęciu, – chce mieć taką książkę, bo zwyczajnie interesuje się historią Miasta, – dziesięć innych powodów.
Dlatego też podtrzymuję swoje zdanie na temat dzielenia kasy na wydarzenia i zdarzenia w kulturze. Należy przełożyć akcenty. I bardziej jednak przyjrzeć się preferencjom i zainteresowaniom samych gorzowian.
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.