2019-01-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Co prawda, na razie zniknęły z tylko jednego miejsca, ale za to z bardzo ważnego, bo z Łokietka. I uliczka znów może czarować.
Jakiś czas temu Zakład Gospodarki Mieszkaniowej zapowiedział, że będzie się starał sukcesywnie tak przestawiać kubły śmieciowe, aby niknęły z ulic, przede wszystkim z tych najładniejszych, na Nowym Mieście. To trudna sprawa, bo śmieci muszą być segregowane, każda frakcja ma innego koloru pojemnik. No jednym słowem cyrk.
Ale oto proszę - jednak ZGM słowa dotrzymuje. Zniknęły, a właściwie zostały przeniesione w one miejsce kubły, które szczególnie mocno szpeciły, bo z Łokietka. A szpeciły szczególnie, bo stały w bezpośredniej bliskości ładnej siedziby biblioteki pedagogicznej.
Czyli zwyczajnie jak się chce, to można. I choć proces trudny, ale nie niemożliwy do przeprowadzenia. Zdaje sobie sprawę z tego, że pewno wszystkich pojemników nie da się usnąć, ale dobrze, żeby choć trochę i to z tych najbardziej eksponowanych miejsc. Bo w plany budowy podziemnego śmietnika, jakie znam z zabytkowych miast Europy Zachodniej zwyczajnie nie wierzę, choć akurat to pomysł godny pochwalenia i wdrażania do tutejszych miast, w tym i Miasta naszego. Ale pomarzyć dobra rzecz, a rzeczywistość jest tylko rzeczywistością.
I tylko jeszcze uprzejme informuję, iż książka „Sekrety Gorzowa” to też swego rodzaju bestseller – do tej pory tylko w jednej księgarni sprzedało się ponad 60 egzemplarzy. I jak mówią księgarze, klienci przypływają. Co prawda, książkę już można przeczytać w Książnicy Wojewódzkiej, pojawiał się w dziale zbiorów regionalnych. Jednak są takie książki, które lubi się mieć w domu. Przynajmniej ja mam tak.
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.