2019-02-01, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No tak. Nie będzie remontu kładki na Zawarcie. Będzie remont kładki na Zawarcie. Będzie remont kładki, już, już zaczynamy.
I tak się to kręci. Nie chce mnie się liczyć tekstów, które tylko ja sama napisałam o tej kładce, bo to całkiem pokaźny worek by był. Kręci się ta opowieść i jest wykorzystywane, jak komu wygodnie. A to idą jakieś wybory, to się coś tam obieca. A to coś niewygodnego się dzieje, to się znów obieca.
No i znów wiadomo, że remontu nie będzie, bo coś tam.
Już mnie się zupełnie nie chce analizować, co będzie czy też nie będzie z ta kładką. Przypomnę, wygodnym skrótem na Zawarcie. Dla mnie ta historia od kilku lat jest zwykłą komedią i przykładem nawet nie niemocy władzy, ale zwykłego niechciejstwa. Bo jak można było wywalić olbrzymią kasę na remont, a w istocie zeszpecenie Kwadratu, czy teraz powstanie tej dziwacznej ścieżki, o zakupie Przemysłówki nie wspomnę, to tak samo powinny być pieniądze na naprawę rzeczywiście potrzebnego przejścia przez Wartę.
Znalazła się kasa na tamte wydatki, porównywalne do kosztu naprawy właśnie kładki, powinna się teraz znaleźć na jej remont. I zupełnie nie przekonuje mnie tłumaczenie, że nie ma dotacji z kasy państwa, to nie będzie remontu. Nie przyjmuję zupełnie takiego tłumaczenia.
Miałam ostatnio okazję posłuchać, co ludzie myślą o skwerku przy Łaźni i rzekomym upiększeniu terenu przy Filharmonii i Muzeum Lubuskim. Stałam na przystanku i słyszałam, jak się ludzie nabijali z lotniska, w jakie zamienił się skwerek oraz z inspektów, zresztą już podeszłych wodą przy Filharmonii. Podkreślam, słyszałam na przystanku. Okazuje się więc, że także inni mieszkańcy dostrzegają absurdy tych zadziałań.
Piszę o tym w kontekście kładki, bo ona, choć rzeczywiście potrzebna, nie ma szans na remont, za to tworzy się jakieś takie koszmarki, upiorki….
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.