2019-04-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Z dużą uwagą oglądam to, co się dzieje ze strajkiem nauczycieli. Obowiązki zawodowe powodują, że mam kontakt ze środowiskiem nauczycieli. I powiem tak, wesoło nie jest.
Jestem zaskoczona pozytywnie skalą strajku nauczycieli. W Mieście zdaje się tylko trzy przedszkola nie strajkują. Dziwnie zresztą wygląda miasto, kiedy się rano idzie do pracy. Nie ma dzieciaków w centrum, nie ma samochodów. Mam dokładnie kolejny dowód na to, że centrum umarło.
Ale nie o centrum miało być, a o strajkach. No i tak, przyszło mnie się kontaktować z nauczycielami. I co usłyszałam? Ano to, że ta sytuacja ich wykańcza – psychicznie. I choć centrala się nie może dogadać z rządem, to w niektórych placówkach strajk zacznie wygasać samoczynnie, bo ludzie zaczęli liczyć. Bo jak kto mało zarabia, a nauczyciele zarabiają mało, choć są sfery, gdzie zarabia się jeszcze mniej przy tym samym poziomie wykształcenia, to zaczyna się liczyć kasę. I na nic euforia, na nic wsparcie zarówno dzieciaków, jak i rodziców, bo jednak rachunki zapłacić trzeba. Takie właśnie teksty usłyszałam od kilku dyrektorów szkół w Mieście, ale i w okolicach. Trzymam mocno kciuki za pedagogów, ale boję się, że to się właśnie z takich powodów rozlezie.
No i kwestia jeszcze jedna – egzaminy różne, gimnazjalne, ósmoklasowe, ale i matura na pewno się odbędą. Czy we wszystkich szkołach, czy w całości, to jest inne pytanie. Cieszyć się należy, bo mniej stresu dla dzieciaków, ale czy to dobrze dla ich nauczycieli? Nie wiem.
I tyle na dziś, bo pokonał mnie mój własny kręgosłup….
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.