2019-04-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Znów będzie głośno i bez sensu. Już po i tak zakorkowanym do maksa mieście jeździ się tak sobie. No to od dziś będzie się jeździło jeszcze bardziej tak sobie.
Będzie się jeździło tak sobie, bo na drogi wracają motocykliści. Dziś wielka parada na rozpoczęcie sezonu. Na pewno zleci się ich cała masa. I tak się zaczyna jeden z moich letnich koszmarów. Właśnie owi motocykliści. Nikt i nic mnie do nich nie przekona. Nie lubię, nie szanuję. Dlaczego? Setki razy o tym pisałam. Ale co tam, powtórzę po raz sto pierwszy. Nie rozumiem, co może być przyjemnego w jeżdżeniu po mieście, krążeniu wokół kwartałów kamienic z niemożliwym do wytrzymania wyciem? Nie rozumiem popisówek w stylu jazda na jednym kole na głównej ulicy miasta. Podobnie jak nie rozumiem brawurowej i niebezpiecznej dla innych jazdy poza granicami miasta.
Dla mnie motocykliści to koszmar i już. Dlatego wcale mnie nie bawią ich zloty, ich zapewnienia, że on tak się nie zachowują, że to jakiś drobny margines smarkaczy, którzy dorwali się do japońskich ścigaczy.
Latem mam kilka różnych koszmarów – zaczynając od upałów, przez suche powietrze, na motocyklistach kończąc. Jakoś tak bardzo mocno nie lubię tej pory roku, co zrobić.
I z drugiego kątka. Otóż wczoraj odbył się wiec poparcia strajkujących nauczycieli. Przyznam, że nie spodziewałam się, że uda się i to tak bardzo w Miście, w którym rzadko co się udaje. A tu proszę, sporo ludzi przyszło. No i efekt jest taki, że o gorzowskim wiecu gadają niezależne telewizje.
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.