2019-06-19, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nie uwierzyłam, zwyczajnie nie uwierzyłam, że ktoś może wpaść na coś tak nieprawdopodobnego.
Otóż lubiany przez mnie do tej pory dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji, sensei Włodzimierz Rój w powadze nazwiska swego oraz pełnionej funkcji obwieścił, że impreza samochodowa nie odbędzie się na moście, a na nadwarciańskich nabrzeżach od strony Zawarcia.
Mało tego. Otóż zostanie wzbogacona o pokazy ciężkiego sprzętu wojskowego, a na koniec może jakieś czołgowisko się tam urządzi, żeby można było poszaleć.
Kilka razy przesłuchałam tę wypowiedź do radia lokalnego, bo jakoś w moim myśleniu i postrzeganiu rzeczywistości to się nie mieści.
Po pierwsze – uważam, że te wszystkie motor racing shows powinny się obywać poza centrum miast wszelakich, na wydzielonych i bezpiecznych dla oglądaczy torach. Po drugie, tereny zielone w mieście to skarb i żaden samochód, żadne czołgi nie mają absolutnie prawa ich rozjeżdżać. Po trzecie – pokazy ciężkiego sprzętu czołgowego to się mogą odbywać także na wydzielonych miejscach, choć moim zdaniem nie powinny się odbywać w przestrzeni publicznej absolutnie, ponieważ propagują militaryzm. Po kolejne, co to znaczy – czołgowisko? Co to znaczy – będzie można sobie poszaleć? Jakąś bitwę pancerną pan dyrektor chce tam urządzić?
Po kolejne? Kto zapłaci za rekultywację terenu i przywrócenie go do stanu pierwotnego, czyli sprzed tych harców samochodowo-czołgowych?
Naprawdę nie ma nikogo w mieście, kto powie – dość tych dziwacznych pomysłów? Naprawdę trzeba, żeby to miasto zatopiła jakaś ulewa po II piętro kamienic na Nowym Mieście, aby urzędnicy wszelakiej maści zaczęli myśleć o koniecznej, niezbędnej ochronie przyrody, choćby takiej jak na błoniach nad Wartą.
Mrozi mnie, kiedy patrzę na niszczenie zieleni. Mrozi mnie, bo choruję od upału. Choruję tak, jak inni od różnych zarazków czy bakterii. Dlatego z upartością osła będę walczyć o zieleń. Bo tylko ona jest gwarantem, że się nie usmażymy. I dla mnie wartością są nadwaciańskie błonia, jak i w barbarzyński sposób skoszona właśnie dzika łąka przy trasie przy Słowiance.
No i żeby nie było, że labidzę tak sobie tylko, uprzejmie informuję, że występuję z pismem do szacownej Rady Miasta, ale i do szeryfa w tej sprawie. Bo ja się na taki harce dużych chłopców w centrum miasta na zielonych skrawkach zwyczajnie nie godzę.
1959 r. – otwarto zakładowy ośrodek wypoczynkowy „Stilonu” w Lipach.
Przyjrzałam się maleńkiej burzy w necie, która dotyczyła materiału promującego „rodową siedzibę księcia Lubomirskiego-Lanckorońskiego w Lubniewicach”. Tak, tak, dokładnie tak.