2019-08-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Raj leży niedaleko, coś ze 60 kilometrów na południe od Gorzowa. I ciągle tam się zadziewa coś niebywałego.
Niebywałe jest to, że do Raju na koncerty muzyki dawnej ściągają znajomi, których w samym mieście z rzadka widuję. Jadą sobie radośnie te 60 kilometrów, siedzą na pieruńsko twardych kościelnych ławkach i mają szczęście wypisane na twarzy, bo tam tylko szczęścia można doświadczyć.
Ale, ale cuda inne też się zdarzają. Dla przykładu takie. Otóż do Raju przyjeżdżają także ludzie z Winnego Grodu czy Poznania. Tak, tak. Codziennie. I o ile z Winnego maja tyle samo, co my, to z Koziołkowa już jest to wyprawa. No i właśnie okazuje się, że poznańscy jeżdżą nie tylko do Raju, ale bywają także w u nas, w naszej Filharmonii. Bo dobra orkiestra, bo dobry repertuar, bo ciekawe wydarzenia. Tak sobie właśnie pogwarzyliśmy o naszej instytucji w przerwie Rajskich koncertów. A naprawdę rajska muzyka jest.
Innym cudem, jaki mnie się zdarzył ostatnio w Raju, jest to, że dzięki przekonywaniu pewnego miłego kleryka nabyłam przewodnik po kościele w Paradyżu. A ponieważ miałam czas, bo musiałam stać w kolejce do lekarza (tętno oszalało, a ja niemal nie uciekłam, gdzie pieprz rośnie), więc sobie to wydawnictwo przeczytałam. No i tu coś niebywałego. Okazuje się, że w kościele jest wizerunek świętej Wilgefortis, co to ja myślałam, że najbliżej w Polsce jest ona w Wambierzycach.
Piszę o świętej, bo jest ona ważna w kontekście malarstwa Andrzeja Gordona, któremu poświęciłam kawałek własnego życia. To zresztą generalnie ciekawa postać. Może znów coś o niej napiszę, skoro tak blisko Gorzowa jej wizerunek się znajduje. No rzecz bardzo niebywała, bo to niezwykle rzadko pokazywana święta. Taka zapomniana. Bo kto by tak na poważnie brał historię kobiety z brodą. Bardziej do cyrku się nadaje, niż do kościoła.
Tak, tak, takie cuda w Raju się zdarzają….
Chwała tym, którzy ufundowali tablicę pamiątkową dedykowaną księdzu Józefowi Czapranowi. Tylko dlaczego zrobili to tak tragicznie źle?