2019-08-29, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nie ma to, jak zobaczyć dobre słowo. Zobaczyć – znaczy przeczytać. I choć zostało ono napisane na pewnej budzie, to i tak mnie się na duszy zrobiło lepiej.
Szłam sobie do pracy i tu nagle zobaczyłam – A weź nie klnij jeden dzień ;). Stało słowo jak pewne znane zwierzę na budzie, które kiedyś była salonem gier, a teraz jest tylko nośnikiem reklamy. I powiem tak, mocno mnie te słowa ucieszyły. Ponieważ z doświadczenia wiem, że po murach i budach paciają młodzi ludzie, to znaczy, że i ich zaczyna męczyć plugawy język obecny na co dzień na ulic.
Precyzuję – za plugawy język mam zarówno kuchenną łacinę, jak i nowomowę polityczną, która wykrzywiła polszczyznę tak, że bardziej już się chyba nie da. Plugawą polszczyznę, gdzie co drugie słowo to łaciński zakręt słychać z ust i starych, i młodych. Mnie boli, kiedy jestem narażona na obecność takich słów w przestrzeni publicznej. Widać boleć zaczęło też i innych. I to jest bardzo dobry prognostyk.
Bo od kuchennej, straszliwie kalekiej polszczyzny uciec się nie da. Słychać ją wszędzie. Tak da się uciec od straszliwego języka polityków, wystarczy zamknąć telewizję lub radio i po kłopocie.
Zobaczymy, czy prośba napisana na budzie kogoś wzruszy.
A teraz z drugiego kątka. Koniec wakacji się zbliża i to bardzo szybko. Jakoś tak jest, że kończą się one zawsze za szybko. Ciekawi mnie, co się wydarzy w nowym roku szkolnym, tym bardziej, że znajome dziecko już lamentuje, że będzie gorzej niż armagedon. Pożyjemy, zobaczymy.
Chwała tym, którzy ufundowali tablicę pamiątkową dedykowaną księdzu Józefowi Czapranowi. Tylko dlaczego zrobili to tak tragicznie źle?