2019-09-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Trudno mi uwierzyć, że ktoś chce sprzedawać pączki w centrum miasta przy rozbabranym od lat skrzyżowaniu. Ale jednak to prawda.
„Zachwyciła” mnie kolorowa budka, która stanęła sobie w podcieniu bloków w centrum. Pstrokata, pomalowana w wyrapiate, jak mawiała moja babcia Marysia, kolory ma wabić chętnych do kupowania dunkin donats.
Ludzie się trochę ponaśmiewali z tegoż nowego punktu handlowego, trochę pokpili i tyle. Pomyślałam sobie, że chyba już tak będzie, że co i rusz w najmniej pasujących do tego miejscach będą się pojawiać takie budki, które teoretycznie tylko nie pasują.
Moim zdaniem pasują jak najbardziej, a to dlatego, że Gorzów od jakiegoś czasu staje się coraz bardziej miastem bez właściwości. Co komu na myśl przyjdzie, to to robi. A tu się rzeźbkę przesunie, a tu się napacia czegoś, co absolutnie nie pasuje. A tu się czołgi i inne badziewie puści na trawnik, bo przecież dlaczego nie? Takich budko-różnych działań jest w mieście pod dostatkiem.
Szkoda wielka, że każdy z pomysłodawców zanim wcieli w życie swój pomysł, nie pojedzie gdzieś i nie popatrzy, jak inni to robią. Może nawet nie za granicę, bo wiadomo, Polacy w językach obcych niezbyt tędzy, boją się ruszać gdziekolwiek, to może choć za miedzę, na południe tego województwa. Właśnie oprowadzałam ostatnio wycieczkę z Gorzowa po Żarach i usłyszałam – jak pięknie, jaki piękny deptak, jaki piękny rynek… Fakt. Pięknie i zadbanie, choć i pijaną oraz klnącą młodzież też spotkaliśmy. Ale jednak pięknie. A u nas – co kawałek, to jakiś pomysł…. Ech.
Chwała tym, którzy ufundowali tablicę pamiątkową dedykowaną księdzu Józefowi Czapranowi. Tylko dlaczego zrobili to tak tragicznie źle?