2019-09-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Rzadko się zdarza, aby coś naprawdę ładnego i wychodzącego poza prywatną sferę pojawiało się na prywatnych posesjach. Tak się stało z muralem na Piaskach.
Z ogromnym zdziwieniem patrzyłam na mural, który pojawiał się w Mieście. I to nie na żywo się na niego gapiłam, a za sprawą mediów i to też nie lokalnych. Komuś zechciało się uczcić postać Jerzego Kukuczki, najwybitniejszego jak do tej pory polskiego himalaisty. I zrobił to Daniel Tomaszewski, właściciel domu i jednocześnie fan himalaisty.
Takim ludziom, jak pan Daniel należy się zwyczajny szacunek, wielki szacunek. Tak rzadko się zdarzają takie rzeczy. Jeśli już, to już raczej w drugą stronę, raczej obraźliwe, raczej komentujące nieprzyjemnie.
W Gorzowie jest całkiem ciekawe środowisko związane z górami, mam na myśli tych, którzy profesjonalnie się wspinają, ale i tych co równie profesjonalnie łażą po jaskiniach. Myślę, że m szczególnie miło jest, bo jest tu kilka osób, które znały Jerzego Kukuczkę, gdzieś się tam o niego otarli.
Powtórzę, tylko gratulować, tylko się cieszyć i tylko mieć nadzieję, że takich inicjatyw będzie więcej. Choć zdają sobie sprawę, to jest akurat bardzo kosztowne.
A skoro przy muralach jestem, to powiem tak. Muszę się znów wybrać do Poznania, bo ostatnio jakoś tak miasto moje ulubione mijam mimo by. No bo ostatnio jakoś tak się składa, że częściej jestem w Berlinie niż w stolicy Wielkopolski. A po co do Poznania? Ano po mural właśnie. Konkretnie jeden – ten dedykowany Małemu Księciu, bo się właśnie pojawił. Zwyczajnie trzeba tam pojechać i sfotografować, bo się książkę kocha i ma się ją w zasięgu wzroku od zawsze. Poznań zresztą zaczyna w fajnych muralach doganiać nieformalną stolicę malunków na ścianach, czyli Białystok. A o Poznaniu tak dużo piszę, bo wielu z nas, z Miasta tam studiowało i stale tam wracamy.
Chwała tym, którzy ufundowali tablicę pamiątkową dedykowaną księdzu Józefowi Czapranowi. Tylko dlaczego zrobili to tak tragicznie źle?