2019-09-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Rusza kolejna akcja Pól Nadziei. Każdy może posadzić żółty kwiatek. Jedna z ciekawszych akcji stale rośnie.
Mało w tym Mieście jest rzeczy, które zachwycają, przynajmniej mnie zachwycają, a ta akcja właśnie do takich należy. Jakby kto nie pamiętał, to chodzi o to, że ochotnicy mogą posadzić w wyznaczonym albo i niewyznaczonym miejscu cebulkę żonkilka. Trzeba ją naturalnie kupić. W taki prosty sposób zwraca się uwagą na rosnący problem, jakim jest choroba nowotworowa. Jak pokazują badania, dżuma nowoczesnego świata jest taką sama plagą, jak właśnie czarna śmierć w średniowieczu, ale rozłożonym w czasie.
Gorzowianie zresztą mają piękną kartę, jeśli chodzi właśnie o Pola Nadziei, bo do akcji przystępują chętnie, wręcz ochoczo. A dzięki temu wiosną niemal wszędzie pojawiają się śliczne żółte kwiatki.
Zresztą gorzowianie ochoczo wspierają nie tylko akcję sadzenia żonkilków. Równie prosto przychodzi im wspieranie hospicjum w Mieście, ale także wspieranie hospicjum w Wilnie, które stworzyła siostra Michaela Rak, a teraz tworzy pierwsze na Litwie hospicjum dziecięce.
Mało tego, życzliwym okiem patrzą na wszelkie akcje, jakie prowadzi nasze hospicjum, jak choćby świetlica Jaskółka, która działa już ponad 10 lat, a uczestniczą w niej dzieci i nastolatkowie, którzy stracili kogoś przez chorobę nowotworową. A Jaskółka właśnie wyszła na ulicę. Dzieciaki urządził happening w centrum Miasta. Kilka dni temu pojechały do Kostrzyna, gdzie mogły zwiedzić Twierdzę. Bardzo dobrze, że takie miejsce działa.
A teraz z drugiego kątka. Widziałam z mostu Lubuskiego nową ścieżkę nad Wartą. Ładnie wygląda. Nawet jakieś ławeczki tam stoją. Zobaczymy, jak dług klar się tam utrzyma.
Chwała tym, którzy ufundowali tablicę pamiątkową dedykowaną księdzu Józefowi Czapranowi. Tylko dlaczego zrobili to tak tragicznie źle?