2020-01-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Właściwy pieniądz wpłaciłam na WOŚP w sobotę z konta. Ale miałam w portfelu kilka monetek, bo mam zwykłą i zarazem niezwykłą przyjemność wrzucać do skarbonek monetki niewielkie.
Właściwy pieniądz, też zresztą niewielki idzie z konta, bo tak mi najprościej. Zwyczajnie i zgodnie z cywilizacją nie mam nigdy przy sobie żadnych lub prawie żadnych pieniędzy. Ot 10 zł na bułkę i kefir na śniadanie. Niemal odzwyczaiłam się od gotówki. Kartą płacę generalnie za wszystko. Nawet ostatnio kupowałam bilety na komunikację miejską w Dreźnie – ca 2,40 euro za przejazd. O Berlinie nie wspominam, bo to zwyczajnie normą jest. Ale zawsze w wielki finał najwspanialszej Orkiestry na Świecie dbam, żeby mieć monetki w portfelu.
No i tak było wczoraj. Najpierw byłam zdumiona, że nie ma żadnego człeka od Jurka na ulicy. Potem zobaczyłam i szybką szagą szłam, żeby dogonić małe i maleńkie z puszeczką. Małe i maleńkie były eskortowane przez mamę. Wrzuciłam monetkę, potem jeszcze jedną. I miałam już zbiorek serduszek oraz olbrzymią satysfakcję. Bo znów się udało, bo znów się dołożyłam do wielkiego i dobrego dzieła.
Polacy to jednak dziwna nacja jest. Dziwna i nieogarnięta. Chyba nie ma żadnego mądrego socjologa, który umiałby to wytłumaczyć. Z jednej strony rządowa i nie tylko nagonka na WOŚP, a z drugiej strony taki masowy gest poparcia dla WOŚP. Bo to nie tylko monetki wrzucane do skarbonek. To też wielka i ogromna praca w przygotowanie WOŚP. Ludzie dają nie tylko pieniądze, ale fanty, swoją pracę, swoją energię, swoje wszystko, aby ten zimowy finał fantastycznie wypadł. Tylko ludzie, zwykli i prywatni wkładają w organizację serce i swoje domowe zasoby, bo przecież od lat kilku nie ma innej opcji , aby było przepięknie. Aby wszystko się zwyczajnie udało. Aby pomagać małym i maleńkim, ale też i tym starszym i już schorowanym.
Ale do brzegu. Pracowałam wczoraj u siebie w FG. Widziałam Pawła, jak zbierał do puszki, bo dyrekcja FG kolejny już raz wyraziła zgodę na kwestę w siedzibie instytucji. Bez tego kwestorzy WOŚP nie mogą kwestować w instytucjach. Puszka trochę ważyła. Znów się udało. Rodzice, dziadkowie, którzy przyprowadzili swoje dzieci na koncert, hojnie wspierali WOŚP. Każdy mówił – orkiestrowy sprzęt pomógł, dzięki WOŚP dziecko szybko trafiło do laryngologa…, może kiedyś będziemy potrzebować…
A potem dzięki uprzejmości przemiłych znajomych pojechałam do Rzepina. I siedziałam tam kilka godzin, bo córeczki, e tam, córeczki, przepiękne młode damy były gwiazdami WOŚP. Jeg Duj Roma…. No zeszło się wielu, bardzo wielu ludzi, aby Hankę i Zuzię zobaczyć.
A ja zobaczyłam to, co zawsze chciałam. Jak gra Orkiestra w takich miejscach. Małych miastach. Bo jak gra w Mieście, to wiem od lat. Gra bez zarzutu.
Co mnie uwiodło w Rzepinie? Wiele rzeczy. Po pierwsze to, że stawiło się całe miasto i okolice. Po drugie, ludzie licytowali fanty darowane przez lokalnych przedsiębiorców. I to jak licytowali. Po następne, występowały lokalne zespoły, gwiazdą był duet Jeg Duj Roma z Gorzowa, ale dama w zieleni jest od pewnego czasu mocno związana z Rzepinem, a bardziej ze Starościnem. Na występ sióstr Hani i Zuzki stawiła się karnie – z własnej woli, ale karnie niemal cała społeczność Technikum Leśnego w Starościnie. Po kolejne, ludzie prowadzący licytacje… Oj, wielu wielkich licytatorów powinno się od nich uczyć.
I znów po kolejne, ale chyba najważniejsze. Otóż ludzie ze sztabu zrobili rzecz niebagatelną. Myślę, że powinni Jerzemu Owsiakowi o tym powiedzieć. Otóż ze srebra i złota zebranego podczas ubiegłorocznego Finału wykonali własne Rzepińskie Serduszka, takie na wzór Złotych Serduszek Orkiestry. I te serduszka mocno podpalały uczestników. Powiem tak. Moim zdaniem coś niezwykłego. Przecież nikogo w takim Rzepinie czy nawet w Gorzowie zwyczajnie nie stać na serduszka orkiestrowe. Tylko wybitnie zamożni mogą stawać do walki o nie. A w Rzepinie zrobili własne rzepińskie serduszka. I one poszły do dobrych ludzi po dobrej cenie. Widziałam aukcję, wiedziałam energię. Widziałam, jak dumni byli ci, którzy wylicytowali.
Powiem tak, jak przyjechaliśmy do Rzepina, to na liczniku było 14 i malusi kawałeczek tysiąca. Jak po kilku godzinach wyjeżdżaliśmy, to na liczniku było 44,5 tys. Po drodze do Miasta dogonił nas sms – 63 tys. złotych. I to nie był koniec.
No ludzie, jesteśmy wielcy. Jesteśmy. Bo każdy z nas się do tego dobrego dzieła pomocy małym i maleńkim w każdy możliwy dla siebie sposób dołożył.
A pomyśleć, że są …. Ech, nie, nie będę myśleć.
Zagrało Miasto, jak się dowiem, ile wygrało, to na pewno napiszę. Zagrały miasta i miasteczka. Zagrał kraj i cały kosmos. Jurek ma rację. I tylko smutno się robi, kiedy się pomyśli, że ktoś chce nam tę radość odebrać, bo chce, to ciarki po krzyżu latają….
Ps. Miało być jeszcze o czymś innym, ale zwyczajnie nie będzie. Bo i po co. Nie ma nic ważniejszego w Finał. Zagrała Orkiestra, muzykami byliśmy my. Dyrygent zgodnie z tradycją stracił głos…. Inaczej być nie może. Zatem Się ma i o jedne dzień dłużej.
Mamy to szczęście, my melomani, że do naszej Filharmonii zaglądają najlepsi. Kolejny raz się składa, że w Konkursie Chopinowskim wystąpi aż dwóch muzyków, którzy byli i będą u nas.