2020-02-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Długo musiał się naczekać postument po pomniku Mickiewicza, nim archeo znalazło puszkę z przemoczonymi papierami. Trzeba poczekać, żeby się przekonać, co to jest.
To taka tradycja. Jak się stawia ważny, podkreślam, ważny pomnik, to z reguły w jego postumencie czy też w podwalinie umieszcza się specjalny depozyt. Mogą to być dokumenty, mogą to być ślady życia dnia codziennego tamtych czasów, ale zawsze coś.
No i okazało się, że owo coś było też w postumencie przestawianego nie wiedzieć po co pomnika Adama Mickiewicza. Długo zresztą sterczał okaleczały cokół pomnika, zanim przystąpiono do rozbiórki. Co kryje puszka? Jakie papiery? Może coś więcej tam jest? Z odpowiedziami na to pytanie trzeba będzie poczekać, bo depozyt trafił w ręce specjalistów, którzy mają wprawę w ratowaniu mokrego papieru.
Wiele razy przechodziłam obok rozbabranego kawałka rzeczywistości, które ma stać się rondem. Patrzyłam na zniszczony cokół, patrzyłam i nadal patrzę na postać wieszcza opakowanego w czarny, pogrzebowy wór. Wiele razy się śmiałam z nieforemnego Adasia, ale jednak to był i jest symbol, powinien zostać uszanowany. Ale skoro nie szanuje się innych rzeczy, to dlaczego niby pomnik, furda tam, że pierwszy polski w z gruntu niemieckim mieście, miałby być otoczony jakąś specjalną estymą?
Uważam, że nie przesadza się starych drzew, nie grodzi się starych historycznych szlaków, nie przywala się historycznych ulic i uliczek grubymi płytami choćby z najszlachetniejszego kamienia. Nie niszczy się patyny… No cóż.
A teraz z drugiego kątka. Otóż już się zaczyna histeria walentynkowa. Już wszędzie widać serduszka, już prawie nie ma biletów na piątkowy koncert w Filharmonii Gorzowskiej, na której zabrzmią dźwięki jedynej na świecie zielonej harfy, na której zagra Anna Sikorzak-Olek. Ponoć już też trudno znaleźć wolny stolik w restauracji. Gorzowianie, zresztą jak i reszta nacji polubili to święto. No i bardzo dobrze, bo w zalewie ponurej martyrologii trzeba szukać jasnych punktów.
Zastanawia mnie tylko, co tym razem miasto wymyśli. Bo jakiś czas temu wymyśliło serduszka, które dziś zapaćkane do maksa i pozostawione samym sobie tylko szpecą. Może miasto mogłoby rozdawać te jabłka w słoiku, ponoć znak firmowy, których zresztą nigdzie kupić nie można, choćby człowiek bardzo chciał. Ale dobra, idzie fajny dzień, nie warto labidzić z takich błahych powodów.
Ps. Choć do wydarzenia został miesiąc, to już podpowiadam, że 8 marca w Filharmonii będzie rzecz niebywała – przyjeżdża Cracovia Danza i pokaże Balet o kawie do muzyki Jana Sebastiana Bacha. Będą mali i duzi tancerze, będzie muzyka na żywo i śpiew na żywo także. Zwyczajnie nie warto przegapić. A wyglądać będzie to tak:
Są skrawki ładnego w mieście, między innymi właśnie to miejsce do takich należy. I dobrze jest się napatrzeć, bo potem już nie ma na co.