2020-02-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Będzie sanktuarium, ale i centrum dedykowane kresowianom, też żołnierzom po misjach wojskowych. Jestem pod maksymalnie wielkim wrażeniem.
A było tak. Nadredaktor poprosił o tekst o Matce Boskiej Klewańskiej, o aktualizację, bo już kiedyś o tym ciekawym, ale jednocześnie tajemniczymi i z ciekawą historią obrazie napisałam. Nadredator poprosił, żeby uzupełnić tekst o tym, że w Skwierzynie od maja będzie sanktuarium.
Powiem tak. Na chwilkę, między kaszlaniem, smarkaniem i dreszczami grypowymi, zwyczajnie mnie zamurowało. Jakie sanktuarium? Przecież to duża rzecz. Duża dla lokalnej społeczności. Ale i dla okolicy. Ja nie jestem wierząca, ale znaki kulturowe przez jeden z moich zawodów umiem odczytywać. Każdy, kto w turystyce pracuje, wie, że sanktuarium to ważny element w pejzażu kulturalnym. Sanktuaria są miejscami, które generują ruch. Jadą bowiem tam ludzie z różnych przyczyn. Jedni dla wiary, inni dla ciekawości, jeszcze inni – bo chcą zobaczyć malowidło czy rzeźbę. Szanuję to bardzo. Sama w kilku znanych sanktuariach byłam tylko po to, żeby zobaczyć artefakty. Jak inni zaczynali się modlić, zwyczajnie wychodziłam. Z szacunku dla ich wiary. Potem wracałam, żeby się przyjrzeć.
Wracam do Skwierzyny. No i macie, będzie, oficjalne otwarcie 24 maja. Oj się zadzieje w mojej Skwierzynce. Pewno wielu się zjedzie, dzwony będą biły i cokolwiek. No i niech.
A z drugiej strony, tej historycznosztucznej, czyli z pozycji historyków sztuki, ale i regionalistów, jak i przewodników turystycznych, to znakomita informacja. Takie miejsca kumulują ruch turystyczny. Może nie zawsze, ale jednak. Zawsze można ułożyć ścieżkę po sanktuariach – Rokitno – wiadomo, nie ma co się rozwodzić, Skwierzyna – powstaje – Gorzów – są nawet dwa – Myślibórz…. Pewno o innych nie wiem, ale na już jest szlak.
I z tej jeszcze innej strony… Mnie szalenie cieszy, że jednak obraz o bardzo mocno ciekawej historii, przywieziony z Klewania na dzisiejszej Ukrainie, w bagażu pani Stanisławy Basaj, doczekał się takiego uznania. Znałam panią Stanisławę. Ale ona nigdy nic o tym nie mówiła. Znaczy nam, dzieciakom. Może mojej babci Marysi, bo obie lubiły sobie posiedzieć razem. Moja koleżanka, wnuczka pani Stanisławy – Ania Basaj, też późno się o tej historii dowiedziała. Podobnie jak i druga wnuczka Bogusia Manulak – dziś dobra bibliotekarka w Bibliotece Głównej Akademii Jakuba z Paradyża. Nam dzieciakom się wówczas nic nie mówiło. Ot może obie panie dawały kromeczkę chleba z wodą i cukrem i niech se dzieci lecą do ogródka. Bo i co gadać dzieciakom. I tak nie zrozumieją.
Minął czas. Przywieziona w bagażu pani Stanisławy ikona z Klewania staje się patronką sanktuarium. Ten obraz, który cały czas budzi zaciekawienie. Podkreślam, nie jestem wierząca. Ale mnie za każdym razem zatrzymuje. Jak mam czas w Skwierzynie, coś z 10 minut, to idę się na obraz pogapić. Tak jak na Skwierzyńskiego Anioła, o którym już dużo wiem. Ale o niej, o Klewańskiej cały czas mało. Chciałabym bardzo spojrzeć na zaplecek, na miejsca przy ramie, na te miejsca, na które mało kto patrzy poza wymagającym, i bardzo dobrze że tak, konserwatorze sztuki. Chciałabym bardzo.
Legenda dobrze sprzedana może sprawić, że do Skwierzyny, zjadą ciekawi. I dobrze by było. W Gorzowie jest sporo ludzi, którzy mają związki z miasteczkiem. Z różnych przyczyn. Też oni mogą zapewnią ruch. Ale tak naprawdę to Skwierzyna ma dwie rzeczy, które mogą być ciekawe. Właśnie Klewańską… i obóz… O nim nic na razie nie wiem. Ale się dowiem.
Ps. Miało być jeszcze o dzikach, ale jednak tym razem nie będzie…
Są skrawki ładnego w mieście, między innymi właśnie to miejsce do takich należy. I dobrze jest się napatrzeć, bo potem już nie ma na co.